Skip to content
26 lis / Wojtek

Alicia Keys – „Here” [RECENZJA]

Tak spójnego materiału, przemyślanej koncepcji muzycznej z mądrą treścią, dawno nie słyszałem. Tytuł i okładka płyty jedynie to potwierdzają – swoim albumem "Here" Alicia Keys zabiera nas na podróż po ulicach Nowego Yorku. Piosenki, przeplatane dialogowymi interludiami mówionymi, pokazują koloryt tego miasta. Samo wprowadzenie paradokumentalnych przerywników dodaje tutaj dodatkowego smaczku, coś jak zeznania świadka potwierdzającego autentyczność materiału. Podkreśleniem tego charakteru jest także świetna okładka mająca jeszcze bardziej zasygnalizować fakt, że wszystko na tej płycie jest prawdziwe, bez makijażu i cekinów.

Większość materiału artystka napisała samodzielnie, podpisując je Alicia Aquello Cook, czyli swoim prawdziwym nazwiskiem. Sama też jest współproducentką całego materiału. Jako twórca piosenek po raz kolejny Alicia wykazała się wielką klasą. Właściwie każda piosenka ma inny klucz, bo tu głównym motywem jest ukazanie kolorytu miasta. Alicia radzi sobie z tym jak wytrawny kompozytor – tam gdzie trzeba jest rasowo i sensownie ("The Gospel" i "Hollywar"), a za chwilę stylowo – jedna z lepszych piosenek "Pawn It All" napisana jest w konwencji starej pieśni z gatunku negro spiriruals. Za chwilę może być już dużo dramatyczniej za sprawą "Ilussion of Bliss", gdzie artystka imponuje świetną kondycją wokalną. Jeśli z koncepcji wynika, że ma być trochę inaczej, to artysta zatrudnia np. rapera ("Blended Family") albo innych wokalistów do wspólnego śpiewania ("More Than We Know").

I na tym właściwie można by zakończyć zachwyty nad płytą, gdyby nie fakt wydania wersji DeLux. W tym przypadku, zgodnie ze światowym trendem, najciekawiej jest właśnie w części bonusowej, bo na niej umieszczono najlepszą piosenkę. Tego utworu słuchałem kilkadziesiąt razy, i mój zachwyt nie malał. Szkoda, że specjaliści od promocji nie postawili na tę piosenkę, bo ich decyzja jeszcze jakiś czas będzie blokowała życie antenowe tego znakomitego utworu. 

Alicia Keys pokazuje, że jej świadomość muzyczna jest osadzona na solidnych podstawach, wszak tak dobrze wykształcona muzycznie wokalistka to wciąż zjawisko nie tak częste. I ten smak słychać w każdym takcie płyty i pomiędzy nimi. Fortepian, ulubiony instrument artystki, jest tu często zastępowany gitarą ("Kill Your Mama", "Hollzwar"), bo tak wynikało z wcześniej opracowanej koncepcji. Album swoją świeżość i autentyczność zawdzięcza świetnym tekstom. Tu nie ma śpiewania o niczym, bo już sam fakt dotykania problemów współczesnego świata świadczy o dużej wrażliwości. Jeśli do tego dołożymy znakomitą muzykę i profesjonalną produkcję, to nie ma już o czym gadać – płyta musi zainteresować.

Alicja Keys jest obecnie rekordzistką w zdobywaniu nagród Grammy – dotychczas zdobyła ich aż 15. Czy "Here" zdobędzie kolejne? Nie mam wątpliwości, że tak się stanie. Można się jedynie zastanawiać, ile tych statuetek będzie tym razem.

Moja ocena: 9/10

Zostaw komentarz