Skip to content
11 gru / admin

Ant Clemons – „HAPPY 2 BE HERE” [RECENZJA]

Ant Clemons debiutuje w wieku 29 lat zaledwie EP-ką. Ale za to jak debiutuje! Jego mini album „HAPPY TO BE HERE” dostał nominację do niedawno ogłoszonych nagród Grammy. To wielkie osiągnięcie, ale jeśli przyjrzymy się życiorysowi artysty, to łatwiej będzie nam zrozumieć, że sukces tego muzyka był tylko kwestią czasu. Wcześniej Clemons współpracował z wieloma pierwszoligowymi artystami, są wśród nich takie nazwiska, jak: Ty Dolla Sign, Beyonce, Jay-Z, Camilla Cabello. 2 lata temu Ant Clemons nagrał singla „All Mine” z Kayne Westem.

Nagrywając debiutancki materiał Clemont  skorzystał ze swoich powiązań, dobrał świetnych producentów, zaprosił też znamienitych gości. Jednak przede wszystkim artysta starannie dobrał repertuar reprezentujący jego muzyczną duszę. Słyszymy tu więc ładne piosenki: „Mama I Made It” i „Pinky Promise” – pewnie nieprzypadkowo one właśnie rozpoczynają i zamykają album. W środku jest nieco nowocześniej. Słyszymy, że Clemont i jego producenci wiedzą, jak powinna brzmieć muzyka R&B naszych czasów. Tutaj dla przykładu ciekawie opracowany utwór „Beep”.

Uwagę zwracają też piosenki z gośćmi. Tak, jeśli do debiutu ma się możliwość zaprosić takie osobowości, to nic dziwnego, że album spotkał się z bardzo dobrym przyjęciem. Te piosenki artysta umieścił w albumie jedna po drugiej, jakby robiąc oddzielny rozdział w swoim materiale. Mamy tu więc udział Timbalanda, Ty Dolla Sign i Pharella Williamsa. Piosenka „Aladdin” z tym ostatnim artystą jest znakomita, do tego ma pomysłowy teledysk.

Do promocji tego krótkiego albumu wybrano kilka singli, stworzono do nich ciekawe clipy, a to pokazuje, że ktoś zdecydował się na wyjątkowo bogatą promocję tego artysty. I może wiedział co robi, a może to też efekt cierpliwości samego Clemonta, który długo czekał na swój pierwszy skok. Bo takiego debiutu może pozazdrościć niejeden artysta.

9/10

 

Zostaw komentarz