Baasch – „LIPSTICK ON THE GLASS” [RECENZJA]
Wydawanie albumów z filmową ścieżką dźwiękową jest z założenia czymś innym niż popularyzacja samej muzyki. Najczęściej jest to część planu promocyjnego, i raczej nie chodzi o poszerzenie kinowej widowni, a bardziej powiększenie przychodów z filmu. W tym przypadku dobrze, że tę płytę wydano, bo możemy poznać najnowsze osiągnięcia polskiego artysty, a że Baasch jest na liście muzyków, których karierę śledzę, tak też musiałem tę pozycję poznać. I dobrze się stało, bo to materiał godny wysłuchania. I to na pewno nie jednokrotnego.
Album zawiera ścieżkę dźwiękową do niemieckiego filmu „Lipstick On the Glass”. Nie wiadomo, czy będzie on pokazywany w Polsce, ale słuchając muzyki specjalnie do niej skomponowanej można się domyślać, że to film raczej mroczny. Największe wrażenie robią kompozycje, do których Baasch zaprosił ciekawe wokalistki: June Coco, Nath, Yeule i Oly. Ta ostatnia świetnie wpisała się w koncepcję producenta, bardzo zmysłowo wykonując piosenkę zespołu Maanam. Prawdopodobnie tytuł filmu zainspirował Baascha, aby wykorzystać polski utwór pod tym samym tytułem.
Wśród gości wokalnych jest jeszcze polski kontratenor Michał Sławecki w utworze „Cold Song”. I to najdziwniejszy fragment całego materiału, bo trudno zrozumieć, dlaczego pośród świetnie wykonanych pozostałych utworów nagle słyszymy śpiewaka, który nie trafia w dźwięki. Czyżby nikt tego nie słyszał? Ten zgrzyt mocno ciągnie cały materiał w dół, ale i tak możemy mówić o bardzo ciekawym albumie. To już trzecia współpraca kompozytora z kinematografią (mi.in. „Płynące wieżowce”), ale pierwsza zagraniczna. I może jest to początek międzynarodowej kariery kompozytora, bo akurat w dziedzinie muzyki filmowej nasi twórcy mają największe osiągnięcia. Może Baasch niedługo dołączy do elity twórców z sukcesami w Hollywood, do takich mistrzów, jak: Bronisław Kaper, Henryk Wars, Krzysztof Komeda, Jan A.P. Kaczmarek, Zbigniew Preisner, Wojciech Kilar i Abel Korzeniowski.
8/10