Skip to content
5 sty / admin

Baasch – „Noc” [RECENZJA]

Może wstyd się przyznać, ale „Noc” jest moim pierwszym spotkaniem z tym artystą. I już wiem, że muszę te zaległości nadrobić, bo album zrobił na mnie spore wrażenie. Co prawda od pierwszego wysłuchania zwrócił moją uwagę, ale dopiero kilkukrotne przesłuchanie daje właściwy obraz. Bo „Noc” to album nieoczywisty – zgodnie z tytułem jest mrocznie i tajemniczo. Chociaż nie jest to magia od pierwszego wejrzenia, to może właśnie w tym tkwi tajemnica tego krążka.

Baasch, czyli Bartosz Schmidt, to głównie muzyk – producent i kompozytor, który zaczął nietypowo, bo w 2013 roku muzyką do filmu „Płonące wieżowce”. Później były 3 autorskie albumy. Słuchając „Nocy” zauważamy wyraźnie, że artysta jest bardzo samodzielny – jego materiał jest niezwykle spójny i sugestywny. I nawet kiedy nie słyszymy dokładnie tekstu, to dociera on do nas podskórnie.

Piosenki są pozornie podobne do siebie, przenikają jedna w drugą, rozpoczynają się i kończą nieco zaskakująco, jak „Brokat”. Ale piosenka, mimo nienajlepszego mixu zostaje w głowie. Jeszcze bardziej zapamiętuje się „Język”, a najbardziej mój ulubiony „Przegub”. Bo gdybyśmy mieli opowiedzieć o czym jest ta płyta, to głównie skupimy się na emocjach, które nam przy tej muzyce towarzyszą.

A tak w ogóle, to gdyby ktoś zapytał mnie po wysłuchaniu pojedynczych piosenek, to mógłbym się założyć, że to materiał Bartłomieja Króla. Podobieństwo jest ogromne, ale w tym przypadku to żadna ujma. Wydaje mi się, że Król jest nieco dojrzalszy, ale może to tylko kwestia dłuższego doświadczenia i dużo lepszej rozpoznawalności, a ta przekłada się na większy komfort tworzenia. Czego oczywiście Baaschowi życzę.

8/10

 

Zostaw komentarz