Skip to content
28 cze / Wojtek

Bahamas – „Earthtones” [RECENZJA]

Podróże kształcą! Moja ostatnia wycieczka to poznanie 2 nowych artystów, których prawdopodobnie w Polsce bym nie usłyszał. I jakie było moje zdziwienie, kiedy odkryłem, że album Bahamas, pierwszego bohatera moich odkryć, jest w Polsce sprzedawany przez największą sieć dystrybucyjną. Ale….na jej stronie internetowej nie ma zwyczajowego opisu albumu, nie ma też ani jednej oceny użytkownika. Płyta widmo? Muszę to natychmiast zmienić!

Bahamas to bardzo zdolny Kanadyjczyk Afie Jurvanen. Jego nazwisko (wynik fińskich korzeni) daje odpowiedź, dlaczego artysta zdecydował się na występowanie pod  pseudonimem. Szkoda, że tak banalnym.

"Earthones" to czwarty album artysty. Nie znam wcześniejszych, ale po tym co słyszę wiem, że muszę to nadrobić. Bo słyszę kawał porządnej muzyki: dobrze napisanej, mądrze zagranej i zaśpiewanej.

Bahamas jest autorem wszystkich piosenek – słychać w nich dobrą kontrukcję i znajomość światowych trendów. Zresztą artysta został kilkukrotnie nominowany do nagordy Juno Awards (kanadyjski odpowiednik Grammy) w kategorii twórca piosenki. Liczne nominacje zamieniły się w klika nagród, więc można uznać, że to popularny artysta. Tak, być może w Kanadzie. Jak dotąd najważniejszy rynek amerykański go nie dostrzega. Ale….może to jedynie kwestia czasu, bo właśnie tam, z rekomendacji Amerykanki przyszło mi spotkać się z Bahamas.

Arysta zwraca uwagę na opracowanie piosenek. Wszystkie są bardzo dobrze wykonane i świetnie nagrane. Tutaj nie ma przypadków ani słabych punktów. Właściwie każdy utwór jest profesjonalną, zamkniętą całością, ale album tworzy też spójną, logiczną opowieść. Jedyną słabością jest brak piosenek, które mogłyby przyciągnąć słuchacza radiowego. Bo już pierwszy utwór "Alone" pokazuje wielką klasę, ale też słychać, że to nie będzie światowy przebój. I tak jest cały czas: interesująco, ale nie do końca spektakularnie – muzyka dla wymagającego słuchacza. Nieco inaczej jest w "No wrong" – tutaj jest jakby szlachetniej, może dzięki ciekawej konstrukcji, może dzięki kontemplacyjnemu nastrojowi? Podobnie jest w "Bad Boys Need Love Too". To piosenka inna niż pozostałe, dowcipna i przewrotna, świadcząca o talencie kompozytorskim. I wreszcie dochodzimy do "So Free". Niby nic wielkiego, piosenka jak wiele innych, ale w kontekście całego albumu stanowi udane uzupełnienie. No i ten świetny falset!

Ano właśnie. Głosowo Bahamas radzi sobie z dużą swobodą. Śpiewa naturalnie, używając różnych rejstrów, jednak najchętniej porusza się po średnich i wysokich dźwiękach. Aż tu nagle….Na zakończenie albumu artysta funduje mi niespodziankę. "Any Place" jest zaśpiewana pięknym, głębokim basem. I tej piosenki mogę słuchać w nieskończoność. Więc może niepotrzebnie narzekam, że tu nie ma przebojów?

9/10

 

 

Zostaw komentarz