Skip to content
20 lut / Wojtek

Barbara Wrońska – „Dom z ognia” [RECENZJA]

Barbara Wrońska nagrała pierwszą solową płytę. Nie jest jednak debiutantką, bo wcześniej była znana jako wokalistka zespołu Pustki, a później była częścią stworzonego wspólnie z siostrą duetu "Ballady i Romanse",  Ciekawiło mnie, jak ta nieco znana już artystka poradzi sobie zupełnie sama. I niestety potwierdziło się, że granie na swój rachunek jest dużo trudniejsze i znacznie bardziej ryzykowne. Bo to pokazanie siebie w najczystszej postaci, bez zaplecza innych, często decydujących o ostatecznym kształcie repertuaru, muzyków. 

Na tej płycie jest dziwnie od samego początku. Otwierająca album "Rozmowa" kojarzy się z amatorskimi wykonananiami na przeglądach piosenki poetyckiej. I żeby tego było jeszcze mało, to sposób realizacji bardzo stara się, abym miał to wrażenie cały czas. Po tym wstępie moje nastawienie do materiału było już trochę ostudzone. Na szczęście później było nieco lepiej. Najbardziej przeszkadza mi barwa głosu wokalistki i jej sposób śpiewania. Początkowo myślałem, że to najnowsze nagrania Martyny Jakubowicz. Pomyslałem: o, w końcu ktoś pomógł tej pani w zakryciu jej niedostatków i spowodował, że można wysłuchać jej piosenki od początku do końca bez konsekwencji medycznych. Później się okazało, że to jedynie podobieństwo do Martyny Jakubowicz, a to raczej kompelment nie jest. 

Muzycznie Barbara Wrońska coś ma do powiedzenia, bo niektóre piosenki mogą się podobać. Odnoszę jednak wrażenie, że artystka za bardzo skupiła się na ubraniu swoich kompozycji w nie do końca dopasowane ubranko – w ten sposób spełniła się klątwa przerostu formy nad treścią. Piosenki kojarzą się z tym co już było i mimo, że artystka posiłkuje się tu nowoczesną elektoroniką, dźwiękami drugiego planu i  ciekawym instrumentarium, to jednak nie jest to ani oryginalne, ani nowoczesne. Do tego te nieporadne teksty, jak chociażby fragment "Prostej drogi":

bo nie ważny cel / tylko ważny styl

bo sierotą ja / bo sierotą ty

Rozumiem, że dla osoby będącej kilka lat na dużej scenie przypominanie o sobie, nagrywanie nowego materiału to bardzo ważna część artystycznego "być albo nie być". Rozumiem też, że odejście od dobrze prosperujacego zespołu, jest zawsze ryzykiem, skokiem na głęboką wodę. Nie rozumiem jednak, jak można brać się za wszystko, np. pisanie tekstów. Może czasmi warto poprosić do współpracy specjalistę? A już na pewno warto otoczyć się dobrymi doradcami, którzy będą mówili o tym, co słyszą, a nie to, co my chcemy usłyszeć. Historia pokazuje, że wielcy artyści takich aniołów stróżów zawsze mieli. No, chyba że ma się instynkt i wysoką samoocenę obiektywizmu, co w przypadku sztuki trochę się jednak kłóci. 

6/10

 

Zostaw komentarz