Bartek Królik idzie po swoje – „14” [RECENZJA]
Drugi album to dla każdego artysty pokerowe „sprawdzam”. Bartek Królik wychodzi z tej próby z podniesioną głową, bo jego muzyka to powiew świeżości. Na naszej zachowawczej muzycznie scenie materiał z „14” jawi się jak powąchanie nowych lądów w czasach PRL-u; jeszcze nie wyjazd na Zachód, ale ekscytująca wizyta w dobrze zaopatrzonym PEWEX-ie.
Artysta doskonale radzi sobie jako twórca repertuaru, o czym już widzieliśmy, teraz także jako współproducent, ale to też żadna niespodzianka. Jego możliwości wokalne też znaliśmy, dlatego teraz podoba mi się, że mimo samowystarczalności zaprosił wielu wokalistów, którzy fajnie mu w tym materiale towarzyszą, głównie jako głosy drugiego planu. Największe wrażenie zrobiła na mnie „Fala” z głosami dziecięcymi, z fajnym pulsującym podkładem. Zupełnie nowy, interesujący koloryt.
Ciekawe jest zakończenie – „Obietnice / Pan od Muzyki” to nawiązanie do pierwszego albumu artysty. Jakby chciał nam powiedzieć, że może się artystycznie rozwija, szuka nowych kolorytów, ale ciągle jest tym samym, zdolnym i niepokornym Bartkiem:
„Nigdy nie będę więcej sam
Jeśli muzykę w sercu mam”
8/8