Skip to content
8 lis / Wojtek

Bokante – „What Heat” [RECENZJA]

Wydana w ubiegłym roku pierwsza płyta sygnowana jako Bokante była ciekawa, ale miałem do niej kilka uwag. I teraz, kiedy słucham najnowszego krążka czuję się, jakby muzycy uwględnili wszystkie moje zastrzeżenia. Ta płyta jest świetna!

Przrypominjmy, że Bokante to nazwa specyficznego projektu muzycznego będącego efektem wcześniejszej współpracy kreolskiej wokalistki Mariki Tirolien z zespołem Snarky Puppy. Kilku muzyków z rożnych środowisk, w tym też członkowie Snarky Puppy pod kierownictwem jego lidera, Michaela League instrumentalnie wsparła wokalistkę. Na drugiej płycie jest podobnie, ale dołożono coś niezwykłego. Holenderska Metropole Orkestr, wcześniej już współpracująca z League (znakomita płyta "Sylva") dołożyła to, czego brakowało wcześniej. Głównie zachwyca koncepcja, a jej autorem jest brytyjski dyrygent Jules Buckley. To on właśnie, za pomocą znakomitych aranżacji zrobił z tego materiału arcydzieło.

Każdy utwór na płycie zachwyca piękną przestrzenią muzyczną. Momentami można nawet odnieść wrażenie, że linie melodyczne piosenek, główne partie wokalne i udane głosy towarzyszęce są tylko dodatkiem. Tej płyty slucha się z dużą przyjemnością. A "Fanm" to prarwdziwa perełka!

Wszystkie utwory kipią energią i radością grania, Nawet w pozornie spokojnym, "Bodyguard Lanme", kiedy rozpoczyna się lirycznie i spokojnie, w połowie jest już tak brawurowo, że nie można tego wykonania zapomnieć. Ta muzyka po prostu uzależnia.

Życzyłbym wszystkim muzykom takiej kreatywności i muzycznego szaleństwa. REWELACJA!

10/10

 

 

Zostaw komentarz