Skip to content
3 sie / Wojtek

Brodka – „Clashes” [RECENZJA]

Na tę płytę artystka kazała nam czekać 5 lat. Po świetnej „Grandzie” apetyty urosły. Tymczasem Monika Brodka zrobiła woltę – nie dość, że zafundowała nam test na cierpliwość, to jeszcze bardzo mocno zmieniła się stylistycznie. Tym samym artystka pokazuje, że tworzenie płyty to nie taśma produkcyjna, a długi, głównie wewnętrzny proces, to coś więcej niż napisanie kilkunastu piosenek. W tym przypadku było to tak mocno osadzone na poszukiwaniu w głębi siebie, że etap ostatni, czyli znalezienie muzyków i nagranie materiału, był stosunkowo najłatwiejszy.

Kiedy czytam w wielu recenzjach, że ta płyta jej mroczna, lub nawet psychodeliczna, to mam wrażenie, że słuchałem innego materiału. Prawdopodobnie chodzi o zupełnie nowe, nie tak oczywiste brzmienia. Koloryt tajemniczości płyty to przede wszystkim bogata, nowoczesna aranżacja. Prawdopodobnie album nie brzmiał by tak, gdyby nie jego producent. Noah Georgeson to doświadczony muzyk, członek nieistniejącego już zespołu The Pleased, próbujący także sił w wykonaniach solowych, najbardziej się jednak spełnia właśnie jako producent. Zresztą  na doświadczonych rynkach, zwłaszcza w USA obserwujemy dużą świadomość roli producenta w sukcesie płyty. Niejednokrotnie nawet producent ma dużo większy wkład w ostateczny kształt albumu niż firmujący go swoim nazwiskiem artysta. W przypadku „Clasheh” proporcje zostały zachowane, a Brodka jest Brodką. Cały jednak czas odnosiłem wrażenie, że założeniem producenta było stworzenie spójnego dźwiękowo albumu, w którym nie ma podziału na głos i towarzyszącą muzykę. Tutaj nawet wokalistka, frontmenka często jest traktowana jak autonomiczny muzyk, stąd pewnie pomysł, aby w niektórych utworach tekst nie był tak wyraźny jak powinien. 

O tej płycie powinno się mówić jako o całości, bo materiał jest spójny i dobrze przemyślany. Oczywiście mamy tu do czynienia z osobnymi, zróżnicowanymi piosenkami, jednak sposób ich wykonania, głównie warstwy muzycznej, świadczy o zrealizowaniu dobrze zaplanowanego projektu. A tym projektem jest album jako całość. Zaskakuje tutaj Brodka jako wokalista, która tym razem traktuje swój głos trochę inaczej – wcześniej były to niższe rejestry dźwiękowe, teraz mamy okazję słyszeć znacznie szerszą skalę. Artystka świetnie realizuje głosy w tle, tworząc ciekawe wielogłosowe harmonie. Taki pomysł, aczkolwiek bardzo ciekawy, ma jeden spory mankament – trudny jest do odtworzenia na koncercie, bo nawet posługiwanie się półplaybakowymi wstawkami może być sztuczne i już nie tak atrakcyjne.

Promujące album „Horses” są ciekawe i intrygujące. Na pewno nie ma tu żadnej mroczności. Zresztą na płycie jest kilka utworów dowcipnych (np. My Name Is Youth”). Moje ulubione piosenki to oprócz tytułowej „Horses” są utwory z głębią tekstową i muzyczną. „Can’t Wait”for War, „Hamlet”, „Funeral” poruszają moją wyobraźnię najbardziej. Do drugiego singla promującego płytę, „Santa Muerte”, piosenki raczej pogodnej, nakręcono dziwny klip, który zmienia utwór i nadaje mu cechy, których podczas samego słuchania nie ma. Może właśnie w ten sposób artystka chce dodać elementy dziwności? Chyba niepotrzebnie.

Tym albumem Brodka po raz kolejny udowadnia, że na scenie przypadkowo nie jest. Jej rozpoczęcie kariery jako zwyciężczyni talent show, z wieloma obostrzeniami kontraktowymi i szołbiznesowymi pułapkami, na pewno nie było łatwe. Pamiętajmy, że artystka na profesjonalną scenę została rzucona w wieku 16 lat. Mimo tych wszystkich problemów Brodka radzi sobie znakomicie – jej każdy kolejny album pokazuje poszukiwania artystyczne i ciekawy rozwój. Wydaje się, że umieszczenie na płycie wyłącznie materiału anglojęzycznego ma pomóc artystce w zdobyciu zagranicznych rynków. To już zupełnie inna zabawa, i nawet porównywanie się z arystami ze świata jest kompletnie inną dyscypliną, stąd moja stosunkowo niska ocena albumu. Sądzę jednak, że Brodka podąża dobrą drogą i następna płyta będzie jeszcze bardziej interesująca, a za 10 lat Monika Brodka może być „instytucją” porównywalną z Katarzyną Nosowską. Czego jej oczywiście życzę 😉

 

Moja ocena: 6/10

Zostaw komentarz