Skip to content
22 kwi / admin

Carmen Lundy – „Modern Ancestors” [RECENZJA]

Carmen Lundy to artystka występująca ponad 30 lat. Jej doświadczenie zostało w końcu docenione, bo to pierwsza nominacja do nagrody Grammy. Można pomyśleć, że wokalistka, która ma na koncie 14 albumów, zostaje w końcu zauważona niejako za całokształt, lub za cierpliwość i konsekwencję. I nie wykluczone, że tak jest, ale „Modern Ancestors” to kawał porządnej muzyki. Nie można się dziwić, że Carmen porównywana jest to największych dam gatunku (Aretha Franklin, Ella Fitzgerald i Sarah Vaughan), bo podobieństwo jest bardzo wyraźne, ale nie na zasadzie naśladownictwa, a raczej trzymaniu tej samej klasy i elegancji.

Na tle pozostałych nominowanych w kategorii „jazz wokalny” ta artystka bardzo się wyróżnia, chociaż trzeba przyznać, że w tym roku wszystkie nominacje były świetne, a każdy album reprezentuje nieco inne oblicze jazzu. Jednak to, co wyróżnia krążek Carmen Lundy to niezwykła świadomość artystyczna – artystka jest autorką wszystkich piosenek, w dodatku sama opracowała aranżacje. Towarzyszący jej muzycy tworzą wspólne dzieło, słychać porozumienie i dbanie o każdy szczegół.

Mnie najbardziej urzeka fakt, że piosenki zebrane w tym albumie, zupełnie nowe utwory, oprócz świeżości mają ten blask, który kojarzymy z wielką wokalistyką sprzed lat. Bo zwróćmy uwagę choćby na rasowy, wykonany z charakterem „Burden Down, Burden Down”, albo zaśpiewany po hiszpańsku nieco spokojniejszy, elegancki „Ola De Calor”. Wyróżniają się jeszcze: „Meant for Each Other” i „Clear Blue Skies”, a wisienką na tym pysznym torcie jest bossa nova „Affair Brazil”.

Carmen Lundy za tę świetną płytę nagrody Grammy nie dostała. I to nie jest niespodzianka, bo żadna z nominowanych płyt nie mogła konkurować ze świetnym krążkiem Kurta Ellinga. Nawet nie chodzi tu o porównywanie artystów, bo to w przypadku wszystkich nominacji jest niemożliwe – każdy artysta zrobił coś innego, i każdy pokazał ogromną klasę. Jednak w tym towarzystwie Elling to nazwisko tak wyraźne, w dodatku artysta z takim uznaniem i dorobkiem, że już w momencie ogłoszenia nominacji nie miałem wątpliwości, że to właśnie on zgarnie statuetkę. Ale cieszę się, że przy tej okazji poznałem kilku nowych świetnych wokalistów. A Carmen Lundy to artystka, do której na pewno będę wracał.

9/10

Zostaw komentarz