Skip to content
18 mar / admin

Cecile McLorin Salvant –„Ghost Song” [RECENZJA]

Za każdym razem kiedy ta artystka otrzymywała kolejną statuetkę Grammy zastanawiałem się, czym tym razem zachwyciła? Bo wszyscy specjaliści byli zgodni – Cecile McLorin Salvant to największa gwiazda jazzowej wokalistyki drugiej dekady XXI wieku. Owszem, doceniałem jej maestrię i muzykalność, ale żadna płyta mnie nie przekonała. Miałem wrażenie, że artystka próbuje dogonić wielkie divy światowego jazzu, ale sama, jako współczesna wykonawczyni, niewiele wnosi. I dopiero teraz, po wysłuchaniu najnowszego krążka mogę powiedzieć, że McLorin Salvant w końcu mnie przekonała. Ta płyta bardzo różni się od poprzednich, a piosenka tytułowa powaliła mnie na łopatki.

„Ghost Song” to 12 piosenek z motywem przewodnim duchów i podobnych symbolicznych  zjawisk, jako pretekst do refleksji. Sprawcą tego kierunku była pandemia i światowy lock down – to kolejny przykład na wyzwalanie nowych pokładów artystycznej wyobraźni w trudnych czasach. Bo właśnie w ostatnich 2 latach, w wyniku konieczności zmierzenia się z czymś nowym, wielu artystów dokonało rzeczy znakomitych. A Salvant w bardzo artystyczny sposób opowiedziała nam swoją historię.

Ta historia to 7 autorskich utworów uzupełnionych świetnymi wersjami znanych piosenek. Rozpoczyna się grubo, bo interpretacja piosenki „Wuthering Heights” z repertuaru Kate Bush to maestria.  Podobnie jest w utworze Stinga „Until”, potraktowanym jak szanowany standard, bo tak rzeczywiście jest. Fajnie, że tu artystka daje muzykom trochę oddechu, a ci robią co do nich należy – jest stylowo i mądrze. Ciekawe jest połączenie „Optimistic Voices” z „Czarnoksiężnika z Krainy Oz” z piosenką Gregory Portera „No Love Dying” – utwory dzieli prawie 80 lat, ale teraz brzmią spójnie i przekonująco. Jeszcze śmielej jest w przypadku „The World Is Mean” z „Opery za 3 grosze”. A płytę zamyka angielska pieśń „Unquiet Grave”. Dzięki pomysłowi zaśpiewania jej a cappella jest to znakomite zakończenie, a przy okazji logiczna klamra z piosenką otwierającą.

Pomiędzy tymi perełkami, przykładami olbrzymiej kreacji i wyobraźni wykonawczej, są piosenki nowe, jako znakomite uzupełnieniem, bez żadnych kompleksów, na zasadzie równouprawnienia. Bo tu nie ma „tych uznanych starych” i „tych nieznanych nowych”, wszystko ułożone jest w mądrą, logiczną opowieść. Bo takie utwory jak wspomniany tytułowy, albo napisany na początku pandemii „I Lost My Mind” to popis umiejętności twórczych artystki. Albo „Obligation” ze znakomitą partią fortepianu, czy instrumentalny „Trailer Mix”. A przy „Thunderclouds” można się nabrać, że to nowa wersja starej piosenki, tymczasem to również utwór premierowy.

Bo można odnieść wrażenie, że McLorin Salvant w końcu zrozumiała, że tworzenie muzyki dla ludzi to szukanie możliwości dotarcia do większej grupy niż garstka snobów. A może artystka po prostu dojrzała na tyle, aby przemówić w swoim imieniu, nie zasłaniać się ikonami literatury muzycznej? A może te trudne czasy wyzwoliły w artystach nie odkryte, uśpione obszary wrażliwości? No właśnie.

10/10

Zostaw komentarz