Daria Zawiałow – „Wojny i Noce” [RECENZJA]

Podziwiam miłośników rekonstrukcji historycznych. Dzięki ich pasji, zgłębianiu historii, możemy być świadkami odtworzenia ważnych wydarzeń z przeszłości. I to jest fajne, że nie będąc historykiem możemy poznawać szczegóły wielu ważnych faktów. Podobnie się czułem słuchając najnowszego albumu Darii Zawiałow. Miałem wrażenie, że stylizacja na lata 80. minionego wieku jest bardziej kopiowaniem niż zabawa formą.
To trzecia płyta artystki. I chyba najlepsza, ale bez przesady, bo im dłużej słucham tego materiału, tym bardziej robię duże oczy. Pierwsze wrażenie było niezłe – słyszę rasową wokalistkę, która wyzbyła się maniery, czysto trafia w dźwięki i ma już swój rozpoznawalny styl, czyli dużo się zmieniło. Ale….ta rozpoznawalność prawdopodobnie polega na naszym przyzwyczajeniu się, bo teraz nie mylimy Darii Zawiałow z kilkoma innymi wokalistkami. Ponadto trzeba przyznać, że artystka wypracowała już swój styl – na tym krążku jest wyraziście i z charakterem. Szkoda tylko, że to wszystko jest strasznie wtórne.
A zaczyna się nieźle. Otwierający album „Oczy – Polaroidy” jest niezły i bardzo dobrze zagrany. Drugi jest nieco gorszy, ale jeszcze do przyjęcia – to można potraktować jako zabawę ze stylistyką lat minionych. Niestety później jest już gorzej, aż dochodzimy do niemalże kiczu w „Reflektory – Sny” i „Principolo”. W „Metropolis” miało być o rzeczach ważnych, ale gdyby nie umieszczenie pod koniec słowa „konstytucja”, to pewnie nie domyślilibyśmy się o co chodzi. Miało być prosto i bezpretensjonalnie, a wyszło wręcz łopatologicznie i banalnie. Do tego ten fragment mówiony – tylko po co? Najbardziej zapamiętywalny jest „Za krótki sen”, w którym artystce towarzyszy Dawid Podsiadło.
Włączone do materiału 3 utwory anglojęzyczne brzmią jak zapomniane przeboje jednosezonowej gwiazdki sprzed lat. I ciekawe, że branża pozycjonuje Darię Zawiałow jako pop alternatywny, bo w albumie „Wojny i Noce” kilka razy mam wrażenie, że słucham mieszanki zespołu Kombi z Wandą Kwietniewską.
5/10