Skip to content
6 lis / Wojtek

Dawid Podsiadło – „Małomiasteczkowy” [RECENZJA]

Tytułowy "Małomiasteczkowy" zrobił dobrą robotę.

To się nazywa złoty strzał – singiel stał się tak popularny, że momentami obawiałem się, że Dawid Podsiadło wyskoczy z lodówki. Ale nie, nie wyskoczył. Za to przyleciała do nas płyta – świeża, dowcipna i zaskakująca. Właściwie po wspomnianej piosence trudno było spekulować jaki będzie cały materiał. A ten jest spójny i przemyślany. Tak, Podsiadło przypomniał, że jego popularność nie jest wydmuszką, bo nagrać jeden dobry album to owszem sztuka, ale syndrom jednorazowego sukcesu jest klątwą wielu artystów. Poprzednia, druga płyta trochę mnie rozczarowała, więc teraz cieszę się, że Dawid Podsiadło jest w tak dobrej formie.

Trudno odbierać tego artystę jednowymiarowo, wyłącznie na podstawie jego muzyki. Stworzony przez niego wizerunek człowieka skromnego, z ogromnym dystansem do siebie, właśnie na tej płycie znajduje swoje odzwierciedlenie. A dopełnieniem, a właściwie początkiem jest okładka, na której dominuje napis:

To jest mój trzeci (3) album zatytułowany "Małomiasteczkowy" i zawiera 10 piosenek, które napisałem i zaśpiewałem po polsku. Dawid Podsiadło.

To brzmi tak bezpretensjonalnie i naturalnie, że można nawet pomyśleć, że to jakiś żart.

Ale nie. Płyta na pewno żartem nie jest, a jedynie sprawnym poruszaniem się po klimatach odważnych, pastiszowych, momentami zahaczających o muzyczny banał. Na szczęście banału tutaj nie ma – wykorzystanie tak delikatnej materii to odwaga i świadectwo dużej świadomości artystycznej.

Podsiadło włącza się do dyskusji na temat posiadania, a raczej nieposiadania klasy, bo małomiasteczkowość to nie geografia, a stan umysłu. To oczywiście prowokacja przewijająca się przez cały album. A fakt, że "Małomiasteczkowy" jest tytułem płyty, to realizaja artystycznej koncepcji – przy wyborze piosenki promującej na pewno muzyka nie była decydującym czynnikiem.

Płyta obfituje w piosenki "przebojowe".

Właściwie każda z nich, a przynajmniej zdecydowana większość, mogłaby stać się hitem. I niewykluczone, że tak się stanie, bo od pemiery minęły zaledwie 3 tygodnie. Jest tu kilka piosenek, które z łatwością mogą się stać przebojami, np. zaśpiewany od niechcenia, z użyciem ciekawego falsetu "Najnowszy klip". Zresztą ten trudny sposób śpiewania falsetem na tej płycie używany jest bardzo często – to tylko podkreśla spory dystans wokalisty i konkretną koncepcję wykonawczą. Podobają mi się też "Trofea", a jeszcze bardziej "Nie ma fal". Dowcipne "Co mówimy?" i pastiszowa "Matylda" są świetnym uzupełnieniem materiału. W tym z pozoru lekkim repertuarze są też utwory liryczne, ciągle jednak spójne z koncepcją całego albumu: "Lis" i "Kłami".

To jeden z ciekawszych albumów tego roku.

Cieszę się, że Dawid Podsiadło znowu jest w najlepszej formie. Tą płytą artysta potwierdza swoje ważne miejsce na naszej muzycznej scenie. Widać jednak wyraźnie, że to płyta nie dla każdego, bo na taki rodzaj dowcipnej narracji trzeba być przygotowanym. Ja jak najbardziej jestem!

8/10

 

 

 

Zostaw komentarz