Skip to content
24 kwi / Wojtek

Dwa Sławy – „Coś przerywa” [RECENZJA]

Ta formacja kolejne albumy nagrywa z prędkością niespotykaną, chociaż akurat wśród wykonawców hip-hopowych i raperów to tempo nie jest niczym szczególnym. Niektórym z nich wydaje się, że wystarczy napisać kilkanaście zgrabnych tekstów i podłożyć je do gotowej muzyki. Tak robi wielu przedstawicieli tych gatunków, stąd też efekt często jest mizerny. Dwa Sławy albumem "Coś przerywa" w końcu przekonali mnie, że mają koncepcję na swoje artystyczne wypowiedzi. To co wcześniej mnie u nich denerwowało, tutaj prawie kompletnie zniknęło. Zostały drobiazgi, jak częste transakcentacje i obwiązkowe przekleństwa, jednak tutaj one mogą być nawet atutem.

 

Na płycie panowie trochę rozrabiają, i mimo że nie wszystko tutaj mi się podoba, to nie można im odmówić charakteru – to jest "jakieś". Ponownie pojawia się motyw przewodni, tym razem tytułowe "coś przerywa" jako komentarz do naszego uzależnienia od zdalnej dostępności. To jednak jedynie pretekst do komentowania codzienności. Zaczyna się łobuzerskim "Halo?" jeszcze bardziej wzmocninym następnym utworem "Zdejm czapkę". Później w podobnym klimacie są: "Buty do wódy" i "To brzmi jak". Panowie nie boją się tematów odważnych ("Chwast", "Dintojra", "Ganz Egal") i kontrowersyjnych ("Kiss & Fly"). Nie z wszystkim się tutaj można zgodzić, ale przecież nie o to chodzi, bo najważniejsze są szczerość i pokazywanie swojego zdania, nawet jeśli dla innych jest ono nieco kłopotliwe. A już osobną kwestią są sprawy osobiste, takie, o których rozmawia się tylko z najbliższymi. Ujął mnie więc "Magnes na lodówkę" z kapitalną pointą: "po co te magnesy, jak lodówka, którą mieliśmy, była zabudowana". Zresztą tego typu błyskotliwe wrzutki tekstowe pojawiają się co chwilę.:

"złoto wisi na ścianach jak paprotka u dziadków"

"nie znam cię jak drugiej zwrotki hymnu"

"dorobiłem klucze, ty ideologię"

"miejsce: Polska, system: boloński"

Teksty i myśl przewodnia to silne strony tego albumu. Ale muzycznie też  jest wyjątkowo dobrze. Podkłady są ciekawe i bardzo dobrze dogadujace się z tekstami. Wszystko sprawia wrażenie, że było poprzedzone żmudną pracą koncepcyjną. Tutaj, jak rzadko gdzie, producenci świetnie wpisali się w główne przesłanie i charakter poszczególnych utworów. To już nie są przypadkowe bity, a dojrzałe, świadome wsparcie tekstów i interpretacji solistów.

Ciekawe tutaj są wykonania z zaproszonymi gośćmi. Swoją energię i sporo powietrza przekazał Jarecki w "Jestem" – tutaj bity są chyba najciekawsze. Kasia Grzesik z piosenki "No cześć" zrobiła przebój. Nawet zastanawiałem się, czy nie lepiej byłoby, aby pozwolono wokalistce zagospodarować cały utwór – to mogła być ciekawa przeciwwaga dla pozostałego materiału. Kończący album "Drugi koniec świata" ze świetnym udziałem KęKę to utwór mądy i przekonujący. To ewidentne nawiązanie do "Piosenki o końcu świata" Czesława Miłosza – tam toczy się spokojne wiejskie życie, a starzec, który mógłby być prorokiem podwiązuje pomidory. Tutaj jest podobnie:

"Komedie, dramaty, te rzeczy się dzieją naprawdę tu
Sensacja, dokument, te rzeczy się dzieją naprawdę tu

Innego końca świata nie będzie, te rzeczy się dzieją naprawdę tu
Innego końca świata nie będzie, te rzeczy się dzieją naprawdę tu"

8/10

 

 

 

 

 

 

Zostaw komentarz