Skip to content
14 maj / Wojtek

Edyta Bartosiewicz niby taka sama – „Ten moment” [RECENZJA]

Sądząc po częstotliwości wydawania płyt przez Edytę Bartosiewicz w ciągu ostatnich lat można pomyśleć, że artystka weszła w okres dojrzałości twórczej. Po okresie największej aktywności zakończonym w 1999 r. słynnym albumem "Dziś są moje urodziny" artystka zwolniła tempo. Od tego czasu powstały zaledwie 2 albumy z nowym materiałem, w tym właśnie słuchany "Ten moment" .

Mam wrażenie, że słucham materiału starego. I nawet nie chodzi mi o same piosenki, ale sposób nagrania, bo mimo zatrudnienia uznanych producentów czuję się, jakbym słuchał czegoś z minionego wieku. Oczywiście cały czas słychać, że to Bartosiewicz, bo klimat i stylistyka ciągle te same, mam jednak wrażenie, że to wszystko już było.  Współpraca  z Bodkiem Pezdą i Sławkiem Leniartem z grupy Agressiva 69 w roli producentów miała nadać materiałowi świeżości. Tak się jednak nie stało.

Materiał zebrany na płycie jest nierówny, przez to bardzo zaskakujący. Najciekawsze są piosenki w klimacie Edyty jaką znamy i kochamy, ballady z tematyką międzyludzką, czyli utwory dla każdego: "Lovesong", "Widzimy się i tak", "Cichy zabójca". Tutaj artystka brzmi najautentyczniej. Ale w tym materiale znalazły się piosenki z innej bajki. No właśnie, słowo "bajka" jest tu trafne, bo miałem skojarzenia, jakby artystka zrobiła piosenki dla małoletniego słuchacza. Takie utwory jak: "Małgosia i pogromcy mitów", "KPT L.J.", "Cyrk" nie poiwnny się doświadczonemu artyście wydarzyć. Domyślam się, że zamysłem miało być coś w rodzaju pastiszu, bo chyba nie można serio potraktować opowieści o zagładzie planety, ale coś chyba nie wyszło. Bo przecież utwory z przymróżeniem oka to wyższa szkoła jazdy. Chyba miało być podążanie śladami Nosowskiej, a wyszła nowa odsłona Pana Kleksa. 

Inna kwestia to głos artystki. Najczęściej używa go w bardzo ograniczonym paśmie, brakuje mu głębi. Coś jakby zabrakło niezbędnego podparcia, ale też wydaje mi się, że często tonacje są za wysokie. Na przykład w  "Monstrum", chyba tutaj najciekawszym utworze, nie do końca pasuje mi sposób jego zaśpiewania. Nie czuję spójności między osobistym tekstem, a jakąś taką udawaną barwą głosu.

Czy warto posłuchać tej płyty? Tak, zdecydowanie, bo Edyta Bartosiewicz to jednak ważna postać naszej sceny. Na pewno jej fani są zadowoleni, zresztą tytułowy "Ten moment" już dobija się do list przebojów.  Kiedy pierwszy raz usłyszałem tę piosenkę miałem wrażenie, że to coś wartościowego, kiedy jednak za chwilę usłyszałem te nawoływania do naprawiania świata, do budowania szalunków, poczułem się nieswojo. Poziom banału chyba przekroczył granicę mojej cierpliwości.

5/10

Zostaw komentarz