Skip to content
8 lis / Wojtek

Ero – „Elwis Picasso” [RECENZJA]

Przyczajony tygrys

No właśnie, człowiek znany ze współpracy z wieloma artystami, nagle wyskakuje jako solista. Zaskoczenie? Tak. I to bardzo! Bo do tego na pewno potrzeba odwagi i konkretnego planu.

Co roku mamy tyle debiutów fonograficznych, że nikt normalny nie byłby w stanie tego ogarnąć. Przy okazji pomyślałem, że nasi artyści i tak są w komfortowej sytuacji, bo co mają powiedzieć debiutanci w USA? Tam wydaje się tyle interesującego materiału, że nawet dobry artysta musi się mocno napracować, żeby być zauważalnym. Ale wracamy do Polski – Ero, raper dobrze znany w środowisku, po wielu latach aktywności zdecydował się na pierwszy krążek pod swoim nazwiskiem. A raczej pseudonimem artystycznym, bo Michał Czajkowski od początku występuje jako Ero właśnie. 39 lat jak na debiut to może późno, ale Ero to doświadczony artysta – wcześniej był w kilku formacjach (głównie JWP), z którymi nagrał parę albumów, a jego największa sława to współpraca  z wieloma raperami – jego głos znalazł się na ponad 30 albumach! 

Elwis Picasso? Nie znam

Nazwa albumu to nawiązanie do zabawnej sytuacji, kiedy teściowa artysty, chcąc pokazać brak szacunku dla jego talentu, na wieść że Ero oprócz "bawienia się" w muzykę także maluje, powiedziała: bo z niego taki Elvis Picasso. Nadając taki tytuł albumowi artysta pokazuje swój luz i stosunek do siebie. A jak to się ma do szufladkowania go jako wykonawcy stylu braggadoccio, czyli osoby wychwalającej swoje zalety? A może z tego już Ero wyrósł? Na pewno jest już bardzo świadomym artystą, co pokazuje w doborze gości. A tu jest gęsto: liczni raperzy i wokaliści, a także, a może przede wszystkim stado bardzo różnych producentów.

Intro, Outro itd.

W albumie najbardziej podoba mi się jego konstrukcja. Intro na początek to dzisiaj nic nowego – ostatnio coraz więcej raperów tak właśnie buduje album. Ale Intro w wykonaniu Ero jest krótkie i bardzo zachęcające. Poczułem się zaproszony. Niestety później nie jest już tak dobrze, ale o tym za chwilę. Wydaje mi się, że w odebraniu całości szwankuje jakość nagrań, bo nie zawsze można dobrze zrozumieć cały tekst. W  środku znajdują się utwory  różne: od bardzo przeciętnych ("Kiedy wchodzę", "To jest styl") do bardzo dobrych. Na koniec jest Outro, a jakże. Tu jest naturalnie, bez napinki i bałwochwalstwa:

To jest outro, Ero solo pierwsza część
Moment, w którym autor mówi tobie cześć
Dzięki, że to sprawdzasz, trochę sorry za zwłokę
Jak tu znajdziesz coś dla siebie to poczęstuj innych z okien

"Może to nie jest jakieś przełomowe dzieło / Ale podejrzewam, że niejednemu mowę odjęło"

Tak mówi Ero w "To jest styl". I stylowości nie można mu odmówić, bo nawet kiedy nie jest szczególnie nowocześnie, to wiemy, że słuchamy rasowego, świadomego rapera. Bo ta jest tutaj główny bohaterem – Ero wiedział o czym  chce opowiedzieć, ale głównie wiedział także jakich użyć środków. Zaprosił więc gości, a ci zrobili dużo, może nawet za dużo, bo momentami odnosiłem wrażenie, że nikt nie panuje nad tym bałaganem. Dla mnie ozdobą albumu jest "Nie mogę przestać". To jeden z lepszych utworów, jakie ostatnio słyszałem. Podkład Szczura, czyli kolegi z grupy JWP, to czysta maestria. A wokal Skipa, połowy duetu Miętha? Tak się tym zainteresowałem, że już sięgam po wydany niedawno album tej formacji.

"Jakoś się toczy u nas, jak kołem fortuna / Wciąż wysoka jakość i zwrotki bez autotune'a"

Na mnie największe wrażenie robi tutaj muzyka, bo nawet kiedy tekstowo nie jest szczególnie atrakcyjnie, to podkład muzyczny i zaproszeni wykonawcy robią z tego coś interesującego. Bo tak jest np. w "Proszę o uwagę" – tutaj Miki z JWP i Kuba Knap robią świetną robotę! Podobnie jest z utworami: "Piątek trzynastego" (gościnnie: PIH i Hazzidy), świetnym "Dzisiaj Jutro Będzie Wczoraj" (gościnnie: JWP/BC i Tomson) i "Totem" (gościnnie Hazzidy).

Ten album zapowiadano jako sensację roku. A jak wyszło? Dla mnie to może nie jest wielka sensacja, ale tego materiału warto było posłuchać. A im częściej do niego wracałem, im dłużej słuchałem całej płyty, tym szybciej miałem swoje ulubione utwory. I może dobrze, że jakościowo numery się różnią, bo chyba nikt nie wierzy w idealny świat:-)

8/10

 

 

Zostaw komentarz