Skip to content
8 lis / Wojtek

Ero – „Elwis Picasso” [RECENZJA]

Przyczajony tygrys

No właśnie, człowiek znany ze współpracy z wieloma artystami, nagle wyskakuje jako solista. Zaskoczenie? Tak. I to bardzo! Bo do tego na pewno potrzeba odwagi i konkretnego planu.

Co roku mamy tyle debiutów fonograficznych, że nikt normalny nie byłby w stanie tego ogarnąć. Przy okazji pomyślałem, że nasi artyści i tak są w komfortowej sytuacji, bo co mają powiedzieć debiutanci w USA? Tam wydaje się tyle interesującego materiału, że nawet dobry artysta musi się mocno napracować, żeby być zauważalnym. Ale wracamy do Polski – Ero, raper dobrze znany w środowisku, po wielu latach aktywności zdecydował się na pierwszy krążek pod swoim nazwiskiem. A raczej pseudonimem artystycznym, bo Michał Czajkowski od początku występuje jako Ero właśnie. 39 lat jak na debiut to może późno, ale Ero to doświadczony artysta – wcześniej był w kilku formacjach (głównie JWP), z którymi nagrał parę albumów, a jego największa sława to współpraca  z wieloma raperami – jego głos znalazł się na ponad 30 albumach! 

www.youtube.com/watch?v=f12ZV5ZUtRU&pbjreload=10

Elwis Picasso? Nie znam

Nazwa albumu to nawiązanie do zabawnej sytuacji, kiedy teściowa artysty, chcąc pokazać brak szacunku dla jego talentu, na wieść że Ero oprócz "bawienia się" w muzykę także maluje, powiedziała: bo z niego taki Elvis Picasso. Nadając taki tytuł albumowi artysta pokazuje swój luz i stosunek do siebie. A jak to się ma do szufladkowania go jako wykonawcy stylu braggadoccio, czyli osoby wychwalającej swoje zalety? A może z tego już Ero wyrósł? Na pewno jest już bardzo świadomym artystą, co pokazuje w doborze gości. A tu jest gęsto: liczni raperzy i wokaliści, a także, a może przede wszystkim stado bardzo różnych producentów.

Intro, Outro itd.

W albumie najbardziej podoba mi się jego konstrukcja. Intro na początek to dzisiaj nic nowego – ostatnio coraz więcej raperów tak właśnie buduje album. Ale Intro w wykonaniu Ero jest krótkie i bardzo zachęcające. Poczułem się zaproszony. Niestety później nie jest już tak dobrze, ale o tym za chwilę. Wydaje mi się, że w odebraniu całości szwankuje jakość nagrań, bo nie zawsze można dobrze zrozumieć cały tekst. W  środku znajdują się utwory  różne: od bardzo przeciętnych ("Kiedy wchodzę", "To jest styl") do bardzo dobrych. Na koniec jest Outro, a jakże. Tu jest naturalnie, bez napinki i bałwochwalstwa:

To jest outro, Ero solo pierwsza część
Moment, w którym autor mówi tobie cześć
Dzięki, że to sprawdzasz, trochę sorry za zwłokę
Jak tu znajdziesz coś dla siebie to poczęstuj innych z okien

"Może to nie jest jakieś przełomowe dzieło / Ale podejrzewam, że niejednemu mowę odjęło"

Tak mówi Ero w "To jest styl". I stylowości nie można mu odmówić, bo nawet kiedy nie jest szczególnie nowocześnie, to wiemy, że słuchamy rasowego, świadomego rapera. Bo ta jest tutaj główny bohaterem – Ero wiedział o czym  chce opowiedzieć, ale głównie wiedział także jakich użyć środków. Zaprosił więc gości, a ci zrobili dużo, może nawet za dużo, bo momentami odnosiłem wrażenie, że nikt nie panuje nad tym bałaganem. Dla mnie ozdobą albumu jest "Nie mogę przestać". To jeden z lepszych utworów, jakie ostatnio słyszałem. Podkład Szczura, czyli kolegi z grupy JWP, to czysta maestria. A wokal Skipa, połowy duetu Miętha? Tak się tym zainteresowałem, że już sięgam po wydany niedawno album tej formacji.

www.youtube.com/watch?v=-_eMoRsOQ50

"Jakoś się toczy u nas, jak kołem fortuna / Wciąż wysoka jakość i zwrotki bez autotune'a"

Na mnie największe wrażenie robi tutaj muzyka, bo nawet kiedy tekstowo nie jest szczególnie atrakcyjnie, to podkład muzyczny i zaproszeni wykonawcy robią z tego coś interesującego. Bo tak jest np. w "Proszę o uwagę" – tutaj Miki z JWP i Kuba Knap robią świetną robotę! Podobnie jest z utworami: "Piątek trzynastego" (gościnnie: PIH i Hazzidy), świetnym "Dzisiaj Jutro Będzie Wczoraj" (gościnnie: JWP/BC i Tomson) i "Totem" (gościnnie Hazzidy).

Ten album zapowiadano jako sensację roku. A jak wyszło? Dla mnie to może nie jest wielka sensacja, ale tego materiału warto było posłuchać. A im częściej do niego wracałem, im dłużej słuchałem całej płyty, tym szybciej miałem swoje ulubione utwory. I może dobrze, że jakościowo numery się różnią, bo chyba nikt nie wierzy w idealny świat:-)

8/10

 

 

Zostaw komentarz