Giveon – „Give Or Take” [RECENZJA]
Ta płyta jest reklamowana przez wytwórnię jako pierwszy studyjny album artysty. Tymczasem pisałem już o dwóch jego krążkach, obu świetnych. Już jego debiutancka EP-ka „Take Time” zwróciła uwagę muzycznego świata, otrzymując nominację do nagrody Grammy. Zresztą tych nominacji jest w sumie aż 7, najwięcej jako współtwórcy repertuaru i wokalisty towarzyszącego w świetnym albumie Justina Biebera „Justice”. Bo Giveon, mimo swoich 27 lat, to już rozpoznawalna marka, kompozytor dla długiej listy uznanych wykonawców. Jego najnowszy krążek jest potwierdzeniem klasy, ale też nie pozostawia złudzeń, że przyszłoroczna ceremonia wręczenia najważniejszych muzycznych nagród bez niego się nie obejdzie.
Pierwszym zaskoczeniem jest repertuar – wcześniej Giveon był współtwórcą wszystkich piosenek, teraz skupił się jedynie na wykonawstwie i częściowo produkcji. W 10 utworach artysta wykorzystał pracę kilkudziesięciu twórców i kilkunastu producentów, można więc się było spodziewać, że ta płyta będzie się różniła, ale nie, charyzma wokalna Giveona jest tak silna, że właściwie nie ma większego znaczenia, czy to repertuar autorski, czy zamówiony, bo nadal jest stylowo i interesująco.
Artysta jak zwykle czaruje swoim pięknym, głęboki barytonem – tak dobrej barwy i perfekcyjnej intonacji nie ma obecnie żaden inny znany wokalista. Dlatego można się zdziwić, że w niektórych piosenkach posłużono się autotune’m. Mimo wszystko piosenki robią wrażenie, a takie utwory jak: „Scarred” i „Another Heartbreak” godne są zapętlenia. I słuchania bez końca.
10/10