Skip to content
20 paź / Wojtek

GrubSon – „Gatunek L” [RECENZJA]

GrubSon był ostatnio mocno zajęty. Jego udział gościnny w licznych projektach, a przede wszystkim nagrywanie płyt swoich kolegów nawet mogły nas zmylić. Bo rzeczywiście wszystko szło w kierunku sprawnego, bardzo dobrego producenta, żeby przypomnieć chociażby współpracę z Jareckim i O.S.T.R. Aż tu nagle…..GrubSon wydaje samodzielny krążek. W dodatku znakomity! I na tym właściwie można skończyć tę recenzję.

Najpierw zachyciła mnie umiejętność mieszania, a właściwie przenikania się różnych stylistyk. To dycyplina, na którą może sobie pozolić dojrzały muzyk. I takiego tutaj slyszymy. Od początku do końca. A przecież GrubSon zaledwie rok temu przekroczył magiczą 30., o czym sam w jednym z tekstów mówi. Wszystko tu jest zrobione ostrożnie, mądrze koncepcyjnie. Płyta rozpoczyna się ostro, śmiałą deklaracją „Kiedy nadejdę”. Już po tym utworze można zrozumieć zapowiedź artysty, że miękkiej gry nie będzie. I właściwie każdy kolejny utwór potwierdza to pierwsze wrażenie – GrubSon zanurzony w swoim naturalnym środowisku pokazuje dobre, rasowe rapowanie w „Stare śmieci/Nowe rzeczy” i „Menu”. We „Froncie” znowu jest ostro i po męsku, w „Cwanym lisie” słyszymy smutne wnioski na temat showbiznesu. Aż dochodzimy do utworu przełomowego „Złoty Klimat”, w którym wystąpił Chip Fu, członek hip-hopowego trio Fu-Schnickens. Tutaj robi się światowo. I ten utwór dzieli płytę na dwie części, bo dalej już jest inaczej. Artysta znacznie bardziej bawi się muzyką, tworząc utwory znakomite. Tutaj umieszczono „Gatunek L”, „Bestie” i „Supa’ High Music”. Te utwory oprócz ciekawej tradycyjnie warstwy tekstowej ubrano w świetną aranżację. Zachwycają interesujące brzmienia sekcji dętej, dobrze wymyślone wielogłosowe kontrapunkty wokalne, ale też chwile spokojniejsze z samym fortepianem. Tych utworów słucha się z ogromną radością i nawet lekkim zdziwnienem, że tak świetne brzmienia mogą powstać w naszym kraju.

Pozostałe utwory z tej części: „Nie ten lot” i „Dziki w trasie” cały czas trzymają wysoki i bardzo interesujący poziom. Na uwagę na pewno zasługuje „Tribute 2 Phife Dawg” napisany dla oddania hołdu zmarłej niedawno ikonie sceny hip-hopowej. To tylko potwierdzenie na to, że GrubSon stara się wychodzić szerzej. Bo ta dziwna hermetyczność, pilnowanie czystości reprezentowanego gatunku, to niestety choroba wielu wykonawców. Nie tylko  zresztą hip-hopowych i raperów. A na zakończenie płyty artysta pozwala sobie na coś zaskakującego. W piosence „Taki jestem” słyszymy fragment piosenki Mariusza Lubomskiego „Spacerologia”. I właśnie to podsumowanie tekstem: „mam ręce w kieszeniach, a kieszenie jak ocean” jest bardzo dobrym zakończeniem całego materiału. Bo tym drobnym cytatem artysta pokazuje, że nie zamyka się w swoim świecie – ciągle szuka i odkrywa nowe rejony: muzyczne, myślowe i znaczeniowe.

To naprawdę świetna płyta!

9/10

 

 

Zostaw komentarz