Skip to content
17 sty / admin

Guzior – „Pleśń” [RECENZJA]

Kariera Mateusza Bluzy rozpoczęła się od wymyślenia artystycznej tożsamości i wcielenia się jako Guzior. Obserwując jego artystyczny rozwój można powiedzieć, że to typowy dla polskiego rapu przykład. Może nie do końca typowy, bo chłopak pierwsze swoje nagranie umieścił mając 20 lat, więc w wieku dla tego gatunku raczej dojrzałym. Później  były nielegale i współpraca z innymi artystami, za to ostatnie 3 lata to dobry okres samodzielnej, dojrzałej kariery – trzy albumy, a każdy na pierwszym miejscu sprzedaży. Tak samo było z „Pleśnią”, wydanym pod koniec ubiegłego roku. Krótko po ukazaniu się albumu rozpisały się internety – oczekiwania wobec tego albumu były tak wysokie, że wielu fanów nie wytrzymało. Ja byłem w tej komfortowej sytuacji, że nie znałem wcześniejszych dokonań artysty, podchodziłem więc do niego bez żadnych projekcji. I być może dlatego ten album tak bardzo mnie zaskoczył. Pozytywnie!

Już od pierwszego przesłuchania poczułem to coś, co pchało mnie do „Pleśni”. Nieczęsto mi się zdarza, aby do albumów polskiego rapu wracać z taką przyjemnością. Jest tutaj dużo ciekawej muzyki, charakterystyczne wersy, ale głównie ten rodzaj przekazu, że wiemy od razu, że to nie jest typowy raper, który epatuje swoją krzywdą, atakując w związku z tym agresją i prostym przekazem. Tytuł albumu jest nieco zwodniczy, bo cały materiał otoczony jest wonią marihuany, typową dla tego gatunku używką – jednym słowem „prawda czasu, prawda ekranu”.

Autorzy świetnego brzmienia to uznani producenci: Kosmos, Favst, Skrywa, Kubi Producent, Beri, Fantom, Sergiusz. Każdy z nich robi tu niezłą robotę. Właściwie wszystkie podkłady są  interesujące, świetnie wpisują się w intencje rapera. Na mnie największe wrażenie robi „Trapstar” ze świetnym udziałem Arco Quartet. Aranżację smyczków opracował nie byle kto, bo Mariusz Obijalski, muzyk znakomity i wcześniej kojarzony z trochę innymi stylistykami. Podoba mi się też muzyka do „WTC”, i do tego charakterystyczna fraza: Podręczny piórnik z tym asortymentem trzymam w mojej sakwie lub nerce / Polej mi tego w kubeczek, to nie na kaszel ale już lubię cię”. Zresztą muzyczną wyobraźnię słyszymy tutaj często. Bo niby jest typowo dla gatunku, ale właśnie klika drobiazgów zwraca uwagę. Kolejnym takim smaczkiem jest np. wykorzystanie chóru chłopięcego w “Fali”.

„Fala” jest właśnie następnym przykładem na umiejętność współpracy, bo oprócz świetnych muzyków Guzior także wiedział jakich zaprosić raperów. I są to zaledwie 3 utwory, więc na tle polskiej średniej jest to kolejny wyróżnik. A wspomniana „Fala” to udział Oskara 83, członka formacji PRO8L3M. Jego nawijka zwraca uwagę, jest wyraźna i bardzo charakterystyczna. Jego wkład można docenić słuchając remixu zamykającego album. Tutaj jest sam Guzior, i to najlepsze, co artysta mógł zrobić, aby pokazać nam proces twórczy – z utworu przeciętnego, który pewnie zapomnielibyśmy krótko po wysłuchaniu, dzięki gościowi stał się ozdobą albumu.

8/10

Zostaw komentarz