Hanna Banaszak – “Stoję na tobie Ziemio” [RECENZJA]

Hanna Banaszak od czasu do czasu o sobie przypomina, a niedawno, po 40 latach solowej kariery, artystka nagrała dopiero 7. album. Jeśli ktoś kojarzy wokalistkę z czasów jej największych przebojów, to słuchając najnowszego krążka może się mocno zdziwić. Bo jeśli pamięta się takie przeboje jak: “Ja dla pana czasu nie mam”, czy “Tak bym chciała kochać już” to można powiedzieć, że teraz obcujemy z zupełnie inną artystką. Do albumu “Stoję na tobie Ziemio” wokalistka długo się przygotowywała, zbierając pomysły, szukając tekstów i pisząc do nich muzykę.
Początek albumu jest imponujący – muzycy towarzyszący wokalistce robią świetną robotę – zaczyna być interesująco. Jednak już za chwilę nie jest tak miło – artystka swoim długim parlando sprowadza nas na ziemię. Zresztą na całym albumie fragmentów mówionych jest dużo więcej, nawet dwa całkowicie mówione: “Co czujesz” i “Ktokolwiek wie”. I te przegadane utwory mocno wpływają na mój odbiór. Odnoszę wrażenie, że artystka chce nam przekazać jakieś ważne treści, jednak efekt na pewno nie jest taki, jakie było założenie. Bardzo dziwnie brzmi wiersz Wisławy Szymborskiej “Pierwsza fotografia” o Adolfie Hitlerze. Spodziewam się, że ten tekst, poprzez jego mówiono – śpiewane wykonanie , został nieco strywializowany. Być może inna muzyka, być może inna interpretacja mogłyby tutaj pomóc. Podobnie dziwnie brzmi tekst “Ludzie giną”. Znałem go już wcześniej ze świetnej interpretacji Mirosława Czyżykiewicza, więc mamy potwierdzenie, że odpowiednia muzyka i przemyślana interpretacja mogą być sprzymierzeńcem – tym właśnie różnią się artyści świadomi od pozostałych.
Przeglądając listę utworów można się zainteresować – mamy tu teksty m. in.: Wisławy Szymborskiej, Witolda Gombrowicza, Tadeusza Różewicza, Josepha Brodsky’ego i Wojciecha Młynarskiego. Ten ostatni jest autorem piosenki tytułowej, która obok “Oni, nie ty” stanowi ozdobę albumu. Ale nawet te całkiem atrakcyjne piosenki zaskakują nienajlepszą frazą – tak, pisanie muzyki do gotowych tekstów to dyscyplina dla wytrawnych kompozytorów.
Zupełnie niezrozumiałe są dla mnie utwory instrumentalne z wokalizami: “Los”, “W środku Europy” i zamykający album koszmarny “Plast Scriptum” z tekstem samej artystki – tutaj patos miesza się z muzycznym banałem. Te utwory, otoczone kilkoma piosenkami, tworzą mieszankę nieco wybuchową. Na szczęście Hanna Banaszak zaprosiła do współpracy dobrych muzyków, więc momentami jest całkiem strawnie. Niestety w całości słyszymy album mocno przekombinowany.
Wśród artystów scenicznych znana jest prawda, że najtrudniej wykonać utwór dowcipny, tak, aby nie był kiczowaty albo żałosny. Po “Stoję na tobie Ziemio” dochodzę do wniosku, że równie niebezpieczne jest wykonywanie repertuaru poważnego, bo ten, jeśli się wymknie spod kontroli interpretacyjnej i koncepcyjnej, może mieć wydźwięk zgoła inny. Niestety:-(
5/10