Hiatus Kaiyote – „Love Heart Cheat Code”
Pierwszy raz zetknąłem się z tym zespołem 2 lata temu, przy okazji nominacji do Grammy. I to było spore zaskoczenie, bo nie dość, że w prestiżowej dla mnie kategorii „progressive R&B”, to jeszcze jako jedyny wykonawca spoza USA. Już sam fakt, że kapela z Australii jest zauważona przez hermetyczną organizację, to już duże wyróżnienie. I to w dodatku w tej kategorii dla orłów, bo tutaj właśnie przeciera się nowe szlaki, szuka kierunków rozwoju muzyki, a przecież Hiatus Kaiyote wcześniej miał już dwie nominacje za najlepsze wykonanie.
Muzykę z tego albumu trudno umieścić w konkretnej stylistyce, ale nie o to tutaj chodzi. Dominuje nowoczesność i bezkompromisowość, jakby muzykom nie zależało na dużej popularności, bo dla miłośników czegoś świeżego i nieszablonowego to niewątpliwa gratka. Właściwie każdy utwór to inny odcień muzycznego smaku, jak choćby w „Make Friends” – tu nic nie jest oczywiste, ani melodia, ani akompaniament, zwłaszcza te fragmenty oparte na ostinato basu, ale to żadne zaskoczenie, bo Nai Palm, liderka kapeli, wokalistka i jednocześnie basistka jest tu postacią wiodącą
Tym razem płyta nie znalazła uznania wśród nominacji do Grammy, ale pewnie tylko dlatego, że nie ma dla niej odpowiedniej kategorii. No właśnie – materiał kończą dwa najbardziej „odjechane” utwory: „Cinnamon Temple” i „White Rabbit”. I to już jest kosmos!
10/10