Skip to content
25 cze / Wojtek

Hiatus Kaiyote – „Mood Valiant” [RECENZJA]

Gdyby nie nominacja do tegorocznej nagrody Grammy, to pewnie o tym zespole bym nie usłyszał. Bo artyści z Australii nie często robią światową karierę, a jeśli już, to bardzo często przenoszą się do USA lub Wielkiej Brytanii. Zespół Hiatus Kaiyote nigdzie się chyba nie wybiera, bo od swojego debiutu cały czas nagrywa i koncertuje w Australii.  „Mood Valiant” to jego trzeci krążek, co jak na 12 lat istnienia kapeli mało. Ale, jeśli posłuchamy jak ci ludzie grają, w jaki sposób opracowane są utwory, to już nie mamy wątpliwości, bo szlachetność rodzi się powoli. Zespół otrzymał za ten album nominację do Grammy w kategorii progressive R&B. I ta kategoria jest tutaj idealnie skrojona, bo muzyka z “Mood Valiant” jest trudna do sklasyfikowania.

Liderką kapeli jest wokalistka i gitarzystka Nai Palm, która jest także głównym twórcą repertuaru. I chociaż wokalnie artystka imponuje, to jej śpiew jest jedynie dodatkiem do ciekawego grania. Już otwierający album “Flight Of The Tiger Lily” pokazuje olbrzymią wyobraźnię instrumentalną – jest bogato i nowocześnie. Podobnie jest w “Chiwalry Is Not Dead”. I kiedy wiemy już, że słuchamy świetnego zespołu, zostajemy zaskoczeni utworem “Get Sun”, gdzie wszystko jest jeszcze bardziej zakręcone, bogate rozwiązania instrumentalne konkurują z ciekawymi, wielogłosowymi partiami wokalnymi, a do tego wplecione latynoskie smaczki!

Pod koniec albumu robi się nieco spokojniej, jak w pięknej balladzie „Red Room”, czy „Stone Or Lavender”. Te utwory potwierdzają, że umieszczenie całego albumu w kategorii R&B może być uzasadnione. Trzeba się jednak mocno w tę muzykę zatopić, ale robi się to z przyjemnością. I nie chce się wychodzić.

10/10

Zostaw komentarz