Skip to content
27 gru / admin

#IDEOLOGIAMOZILA: no zrób coś, wstań! [RECENZJA]

Głównie kojarzony jako wesołek, celebryta, to pewnie również za sprawą jego artystycznego pseudonimu Czesław Śpiewa. I pewnie wydanie albumu pod własnym nazwiskiem miało pokazać innego artystę, świadomego zagrożeń, odpowiedzialnego Polaka. I to może główne zaskoczenie – artysta który dzieciństwo i młodość spędził w Danii, teraz pokazuje przeciętnemu Polakowi jakie niebezpieczeństwa czekają na niego we własnym kraju. Zaczyna się konkretnie i bezkompromisowo:

Ten dzień, w którym uśmiech znikł był tak zwyczajny jak ten wczorajszy. Wspólna cisza przemawiała i już z żartów się nie śmiała. Zabronili ci u góry mili, różne zgromadzenia. Potem bili, mocno bili, aż już żaden obywatel nie miał nic więcej do powiedzenia.

Tak ostrego przekazu chyba nikt się nie spodziewał, ale pewnie dlatego Czesław Mozil sam napisał teksty do piosenek, bo tym razem muzyka nie jest na pierwszym planie. Co prawda można zachwycać się niektórymi opracowaniami, jak choćby „Pan tu nie stał” z udziałem Bum Bum Orkestar, ale nadal ważniejszy jest tutaj tekst i ogólne przesłanie. Sam Mozil zapewne nie pamięta powszechnego w latach 80. kolejkowego hasła „pan tu nie stał”, a może to nawiązanie do wiersza Stanislawa Barańczaka? Tak czy owak utwór robi wrażenie.

Słuchaj jak pierdoli / Aż się nie chce wierzyć, że to z dobrej woli
Powiedz czy się tak urodził / Powiedz czy tak zawsze miał
Pan tu nie stał, pan tu nie stał

Świetnym pomysłem było zaproszenie tutaj Stanisława Soyki, jakby dodatkowe znaczenie, że jest nas więcej. Zresztą liczni na albumie goście są tu nieprzypadkowo. W otwierającym „Dzień w którym uśmiech znikł” klimat dziwności, jakby wyjęty z Orwella lub Kafki, podkreśla kontratenor Michała Sławeckiego. W „Z miłości” artyście towarzyszy na fortepianie Hania Rani, a w „Autorytecie” znakomicie wokalnie spisał się Czadoman. Zakończenie utworu tuwimowskim „bujać – to my, panowie szlachta!” to znowu pokazanie swojego mocnego zakotwiczenia kulturowego. Na pewno mocniejszego niż przeciętnego Polaka.

Właściwie o każdym utworze można osobno dyskutować, bo jest tu dużo różnych, mocno wyeksponowanych znaczeń, nawet w pozornych lirykach, jak choćby w „Z miłości”(“tak pięknie móc kochać z całego serce, w ojczyźnie gdzie rodzina jest najważniejsza, na naszej ziemi, w czasach pokoju każdy mężczyzna jest gotowy do boju”).

Ten album musi zrobić wrażenie na każdym, kto szuka w muzyce czegoś więcej niż podkład do imprezowania, chociaż trudno mu wróżyć większą popularność medialną. Ale chyba nie o to tym razem chodzi, jakby Czesław Mozil chciał wyraźnie zasygnalizować, że rolą artysty jest reagowanie na to, co nas otacza. Stąd ważne przesłanie już w pierwszym utworze, jakby słynne “obudźcie się” w “Weselu” Wyspiańskiego:

Dzień, w którym uśmiech wrócił był tak zwyczajny jak ten wczorajszy. I ty nie dziw się, że wrócił, nigdy nie szliśmy na skróty. Czekaliśmy aż zwątpisz. Całe swoje życie mącisz. Twoja słabość, to co sądzisz, nie po polsku, może w Jidysz, kalkulujesz jak tu szydzić. No zrób coś. No zrób coś. Wstań! Wstań! Wstań! Wstań!

8/10

Zostaw komentarz