Skip to content
25 kwi / Wojtek

Igor Herbut – „Chrust” [RECENZJA]

"Wszystkie moje utwory są w pewien sposób o miłości, ale jeszcze nigdy nie napisałem o takiej miłości – jak ta. Dla Kaia. Kocham Cię, tata."

To wyznanie artysty bardzo pomaga w odbiorze albumu – nieprzebojowego, niełatwego, ale za to magicznego. Bo właśnie miłość ojcowska jest takim uczuciem. Można tylko pozazdrościć artyście, że udało mu się przekazać swoje uczucia, bo to wymaga odwagi i sporej artystycznej świadomości. I pewnie dlatego Herbut zdecydował się na skromną oprawę – większość piosenek wykonana jest z samym fortepianem, ale za to zrealizowanych z największą starannością. I do tego wokal artysty: perfekcyjny intonacyjnie, ciekawy barwowo, ze świadomą artykulacją podkreślania niektórych zgłosek, zwłaszcza charakterystyczne, mocno eksponowane "r".

"Zawsze mówiłem że nie potrafię inspirować się rzeczami radosnymi, a nawet nie potrafiłem ich dostrzegać. Utwory takie, jak: ,,Dewiat”, ,,Lwia część”, ,,Tu” zawsze powstawały na podstawie smutku, braku, oddalenia i dlatego chciałbym pokazać Wam utwór, który jest następcą, kontynuacją tych trzech nieprzypadkowo wymienionych utworów. Dziewięć miesięcy temu dostrzegłem, że uśmiech może być inspiracją do kawałka dobrej, wartościowej muzyki. Zawsze wydawało mi się, że to się wyklucza."

Materiał zawiera piosenki autorskie. Gdyby analizować każdy ich element osobno, to pewnie można by się zastanowić nad tym i owym, ale właśnie siła tych piosenek polega na niezwykłej spójności i prawdzie. Teksty, nie zawsze perfekcyjne, są tak świetnie dopasowane do muzyki i interpretacji artysty, że głupio byłoby coś komentować. Zresztą niektóre fragmenty są raczej "niepiosenkowe", pozbawione rymów, bardziej podobne do prozy. A dwa jedyne nieautorskie utwory to świetny "Los" z tekstem Leopolda Staffa i "Krakowski Spleen" z repertuaru zespołu Maanam. Ta druga piosenka może zaskoczyć. Pomysł był dobry, bo złamanie konwencji spowiedzi mogło dać nam trochę oddechu. Jednak interpretacja, ekspresyjnie podobna do oryginału, mnie nie przekonuje. W kontekście długości albumu (77 minut) włączenie tego utworu jest dla mnie niezrozumiałe. Zresztą szkoda, że album nie jest ciut krótszy, bo na pewno lepiej oddałby przesłanie autora.

"Nie czekaj z wdzięcznością na nic wielkiego
Bądź wdzięczny, a wszystko stanie się wielkie
Gdy przestałem czekać na coś ważnego
To nagle wszystko stało się ważne"

Na koniec zostawiłem fragment piosenki "Wdzięczność", bo to przykład utworu, który nie przyciąga ani szczególnie błyskotliwymi frazami tekstowymi, ani nie posiada bardzo atrakcyjnej melodii, a mimo tego, a może właśnie dzięki temu "czemuś" ma dużo magii. To jeden z ciekawszych, w dodatku świetnie zagranych utworów. Koledzy Herbuta, którzy na co dzień tworzą z nim zespół Lemon, swoim minimalistycznym udziałem pokazali, że dobry przelot to w sztuce rzecz nieoceniona. Bo np. "Jasny" zaprezentowany tutaj w dwóch wersjach, w tej z zespołem brzmi nieco inaczej, głęboko i przestrzennie. Można więc sobie wyobrazić, że ta płyta nagrana z zespołem w całości mogłaby brzmieć zupełnie inaczej. Może nawet ciekawiej, ale wtedy prawdopodobnie nie dowiedzielibyśmy się o Igorze Herbucie tyle, ile wiemy po spotkaniu z "Chrustem".

8/10

Zostaw komentarz