Jacob Collier – „Djesse, Vol. 2” [RECENZJA]
Sensacja XXI wieku
Jacob Collier zaczął typowo – jeszcze jako nastolatek umieszczał swoje nagrania w sieci. Nic nowego, prawda? Tylko że w tym przypadku nie było typowo, bo nie trzeba było być wielkim znawcą aby odkryć, że to talent najwyższej próby. Szybko zainteresowali się nim najwięksi, a najbardizej Quince Jones. Tak, ten Quince Jones! Collier z sieci trafił więc na muzyczne salony, zaczął grać z najlepszymi, a jego debiutancki album zdobył 2 nagrody Grammy! Właśnie ukazał się "Djesse, Vol.2", czyli druga część ambitnego czteroalbumowego projektu , który ma się dokonać w przeciągu roku! Co prawda można powątpiewać, czy to się uda, bo jeśli między dwoma pierwszymi krążkami minęło 7 miesięcy, to trudno będzie zamknąć się jeszcze z dwoma kolejnymi w założonym czasie. Ale…..znając tego artystę należy spodziewać się wszystkiego, więc poczekajmy. A tymczasem…..
"Djesse, Vol 2" to aż 16 utworów
To płyta zupełnie inna niż ta pierwsza, z grudnia ubiegłego roku. Tam, dzięki towarzyszeniu świetnej orkiestry, było "na bogactwie". Do tego znani goście – ogólnie imponująco, ale chyba wszystkiego było ciut za dużo. Teraz dostajemy album kameralny, możemy się skupić i zatopić w piękne dźwięki. I może właśnie dzięki skupieniu się na muzyce tę płytę można nazwać wokalną. Głównie są na niej artystyczne, wysmakowane piosenki. O tym informuje nas Collier już w Intro, wprowadzając nas do magicznego ogrodu. I zaraz na jego początku znajdujemy klimatyczny "Sky Above", a za chwilę kulturalnie wykonane "Make Me Cry" i "Feel". Będąc ciągle w klimacie skupienia słyszymy urokliwą piosenkę "A Noite" i oszczędnie, starannie wykonaną "Lua". I to nie wszystko, bo za chwilę jest pozornie łatwe "I Heard You Singing" wykonane ze stałą współpracowniczką artysty, czyli Beccą Stevens. Trochę inne oblicze delikatnej wokalistyki słyszymy w "It Don't Matter". W tych wszystkich piosenkach Collier stawia na klimat, a swoje zapędy aranżacyjne ogranicza do harmonii minimalnej, przy tym ciekawej i nowoczesnej.
Muzyczne ADHD
Jeśli ktoś się spodziewał, że Jacob Collier wydoroślał i się trochę uspokoił, to nic z tego! Bo nawet jeśli energia jest tutaj mocno utemperowana, to słychać, że pomysłów ma ten chłopak tyle, że pewnie musi sam ze sobą iść na spore kompromisy:-) Osobno trzeba wyróżnić 2 znane covery: "Moon River" i "Here Comes The Sun". Tutaj dzieje się sporo – nadal są to wersje wokalne, ale na tak wysokim poziomie koncepcyjnym, że mało kto jest w stanie zrobić coś podobnego. A tak na marginesie: wydaje mi się, że "Moon River" mógłby być wykonany przez chór mieszany a cappella, bo opracowanie już jest, więc tylko zdobyć nuty i zaśpiewać. Tylko…..czy znajdzie się jakikolwiek zespół na świecie, który będzie w stanie to wykonać?
Tu nic nie jest oczywiste
Kiedyś Collier powiedział, że najbardziej kręci go samodzielność, więc nawet kiedy może występować ze znakomitymi muzykami bardziej woli pokombinować coś samemu. I jakby wbrew tym zapowiedziom, na dwóch płytach Djesse roi się od gości. Tym razem Collier zaprosił muzyków mniej znanych, ale za to takich, którzy swoją odmienną stylistyką wprowadzili sporo kolorytu. Bo np. folkowy Sam Amidon poprowadził nas w kierunku muzyki irlandzkiej. A w końcowej części albumu słyszymy nagłą zmianę klimatu. Początkowo można sądzić, że to niepotrzebny skok w bok, ale potem, gdy następują po sobie 3 dynamiczne piosenki to wiemy, że było to jak najbardziej zamierzone. To wszystko dzięki malijskiej diwie Oumou Sangare, a potem udziałowi świetnego gitarzysty Steve Vai. Po tym energetycznym zastrzyku Collier żegna się z nami pięknym, spokojnym "Time To Rest Your Weary Head". Wszystko pięknie się łączy.
Co dalej?
Od dawna wiadomo, że do Jacoba Colliera należy muzyczna przyszłość. Trudno przewidzieć, co usłyszymy na dwóch kolejnych krążkach "Djesse". Można jedynie cierpliwie czekać, bo to, że artysta nas zaskoczy, to jedyny tutaj pewnik. Cała reszta będzie wynikiem jego wyobraźni, niewiarygodnego talentu i imponującej skromności.
10/10