Jake Isaac – „Benjamin”. Intymność w kilku postaciach. [RECENZJA]
Najnowszy album artysty to kolejna radość słuchania czegoś nieoczywistego. W swojej osobistej podróży Isaac zabiera nas do krainy łagodności, ale nie tej z gitarą i górskimi zboczami. Tutaj łagodność to intymność otoczona nowoczesnymi brzmieniami, a ten jakby od niechcenia, jakby zakatarzony głos to wizytówka muzyka.
11 piosenek utrzymanych najczęściej w spokojnych klimatach, jak choćby „Ever Yours” i „All I Need” – bez napinki i wszechobecnych falsetów. Równie dobrze, ale ciągle nieco zachowawczo artysta czuje się w piosenkach bardziej komercyjnych – „Black Or White”, czerpiący z muzyki lat minionych, dobrze sprawdzi się na koncertach.
Ozdobą albumu jest dla mnie „Why”, ostatnia, najbardziej minimalistyczna piosenka. Artysta pokazuje, że do wyczarowania klimatu nie potrzebuje komputerów i innych dziwolągów mocno zmieniających muzykę. Do poprzednich płyt artysta zapraszał licznych, uznanych artystów. Teraz, wpisując się w koncepcję intymności, Jake Isaac postanowił wziąć na siebie całą odpowiedzialność, skupił się na klimacie i bliskim kontakcie ze słuchaczem. Tak, już kilka lat temu artysta powiedział:
„Chcę pisać piosenki, do których można się odnieść i z którymi ludzie będą się identyfikować. Muzyka jest o nas, o ludzkości.”
10/10