Jan-Rapowanie – ten „Bufor” jest bardzo skuteczny. [RECENZJA]

Ma zaledwie 23 lata i właśnie wydaje czwarty album, ale ciągle mówi się o nim „młody, zdolny”. Bo Jan-Rapowanie to od początku wysoki poziom, a przy tym cały czas jakaś obietnica. „Bufor” jest śmiały i najbardziej dojrzały, chociaż ciągle mamy wrażenie, że artysta ma jeszcze dużo do powiedzenia. Czujemy, że najlepsze cały czas jest przed nim.
„Bufor” to album stawiający na współpracę z licznymi gośćmi. Dotychczas jedynym producentem był Nocny – panowie zbudowali solidną markę, a Jan-Rapowanie został przyjęty do extra klasy polskiego rapu. Teraz jest jeszcze kilku innych producentów, każdy z nich tworzy zupełnie inny klimat. Na mnie największe wrażenie zrobiła muzyka Korteza, a żywe instrumenty, zwłaszcza tak „egzotyczne” jak puzon, to w rapie zawsze niezła gratka. Już sam fakt, że utwór „boję się” otwiera album, ustawia nasze oczekiwania bardzo wysoko. Czujemy się dopuszczeni do spowiedzi artysty, który dzieli się z nami tą nieco mroczną częścią swojego życiorysu, mimo że nie ma tu typowego dla tego gatunku klimatu blokerskiego, nie ma ziomków i niekończących się melanży. Bo Jan-Rapowanie o tych samych rzeczach potrafi opowiedzieć zupełnie inaczej, nie tak wprost i nie tak wulgarnie. Uwagę zwracają utwory o samotności, mądre i przekonujące. Szkoda jedynie, że artystę tak mocno ciągnie do śpiewanych, przaśnych refrenów, tak jest m.in. w „Trybie samolotowym”, albo w interesującym tekstowo „Dzisiaj”. Za to dobry w całości, bardzo przekonujący jest utwór tytułowy. Można pogratulować producentom (Pedro, francis), że udało im się dokonać ciekawego połączenia z tekstem, a ten jest ciekawy – można nawet odnieść wrażenie, że zamiast „bufor” miało być „bufon”.
W albumie pojawia się kilku znakomitych gości. I to też ciekawy myk, zwłaszcza w kontekście samotności jako motywu przewodniego. W poprzednim albumie było jedynie dwóch, teraz jest pięciu dobrze znanych raperów. I to następne ciekawe zaskoczenie, bo wszyscy goście wnoszą sporo powietrza. Np. kiedy pojawia się Sokół w „Kluczach do miasta”, od razu robi się interesująco, i nawet nie przeszkadza tu banalny Paluch. Być może chodziło o uatrakcyjnienie całego materiału, bo utwory z gośćmi są bardziej chwytliwe, nawet wręcz radiowe. Tu myślę głównie o „LAXJFK”, w którym fajnie wystąpił Kinny Zimmer i „Biznesie” z udziałem KęKę. Świetny jest utwór „Anioły”, w którym Misia Furtak przypomina, że jest interesującą wokalistką. Szkoda, że jej klasę słychać jedynie podczas gościnnych występów, bo na płytach solowych cały czas jest tak źle nagrana, że nie jesteśmy w stanie docenić tego, co zrobiła.
Kiedy się czyta lub ogląda wywiady z Janem-Rapowanie to aż trudno uwierzyć, że ten bardzo spokojny, wycofany chłopak nagle, wchodząc w rolę wykonawcy, jest kimś kompletnie innym. Takie niespodzianki lubimy. I, jak napisałem na początku, można się spodziewać, że Jan-Rapowanie jeszcze nas zaskoczy. I to bardzo!
8/10