Jessie Reyez – „Before Love Come to Kill Us” [RECENZJA]
Jessie Reyez to wschodząca gwiazda z Kanady. Jej droga artystyczna jest typowa – powolne wchodzenie na szczyt, udział w różnych projektach, aż do największego osiągnięcia w 2016 roku, kiedy artystka zaczęła odnosić sukcesy solowe.
Po nominowanej do Grammy "Being in Public", płyty krótkiej i konkretnej stylistycznie, artystka nagrała "Before Love Come to Kill Us" – materiał długi i nieco dziwny. Jakby całe życie czekała na możliwość wydania wszystkiego, co wcześniej stworzyła. Najbardziej może zaskoczyć głos artystki, momentami dziwny, trochę jakby starsze dziecko, trochę jak facet śpiewający falsetem. Pewnie dlatego artystka przypomina mi Asafa Avidana, charakterystycznego i ekscentrycznego wokalistę śpiewającego dziwną, kobiecą barwą.
Piosenki są tu bardzo różne – od zaskakujących, śpiewanych tym nieco dziwnym głosem, przez utwory tradycyjne, na mocno eksperymentalnych kończąc. Dla mnie najciekawsze są duety: z Eminemem, 6LACK i A Boogie Wit da Hoodie. Zwłaszcza te 2 ostatnie to pokaz artyzmu. Dzięki panom śpiewajacym z artystką piosenki "Imported" i "Far Away II" mocno się w tym materiale wyróżniają. A kończy się uroczą piosenką "Worth Saving", zaśpiewaną z samym fortepianem. Ta skromność wykonawcza, na tle pozostałego materiału zrobionego "na bogato", dodaje artystce tajemnicy i pozwala skupić się na prawdzie wykonawczej. Bo nagle okazuje się, że prawdziwy artyzm nie potrzebuje otoczki i dodatkowych ozdobników, bo jeśli ktoś ma coś do powiedzenia, to powinien zrobić najprościej. Wiadomo – zasada "mniej znaczy więcej" w sztuce jest najczęściej kluczem do sukcesu.
Płyta "Before Love Come to Kill Us" jest ciekawa, ale też nieco dziwna. Niektóre piosenki brzmią światowo i nowocześnie, ale w całości ich klasa trochę się rozmywa, bo decydując się na tak długą listę utworów, w dodatku bardzo różnych stylistycznie, artystka zgubiła artystyczną wartość. Może chodziło o przyciągnięcie szerszego kręgu słuchaczy? A może brak zdecydowania? A może artystka wpadła w pułapkę nagle zdobytej popularności? Być może, tylko że ja ciągle nie wiem, jaką Jessie Reyez jest artystką.
8/10