Skip to content
2 maj / Wojtek

Joao De Sousa – „Ideal” [RECENZJA]

Słuchając polskich wykonawców często (chyba jednak za często) zastanawiam się, dlaczego nasz poziom tak mocno różni się od tego, co dzieje się w muzyce światowej. No i nagle, trochę przypadkowo, trafiam na ten album. I już wyjaśniam – Joao de Spusa jest Portugalczykiem mieszkającym od ponad 10 lat w Polsce. Tutaj ten artysta nagrywa, z polskimi muzykami zresztą, dlatego śmiało mogę go porównywać do rodzimych wykonawców.

Gwoli wyjaśnienia – Joao nie jest dla mnie kompletnie nieznany, bo kilka lat temu występował w naszym X-Factorze. I wypadł nieźle. Co prawda dosyć szybko odpadł, ale z tamtej edycji jego zapamiętałem najbardziej. Po zniknięciu z talent show artysta nie próżnował, nagrywał i koncertował, a "Ideal jest jego trzecim albumem. Fundusze na nagranie materiału artysta zbierał w necie, paradoksalnie w projekcie "Polak potrafi". 

Te piosenki są tak dobre, że byłem przekonany, że to albo covery, albo efekt pracy kilku twórców. I tutaj niespodzianka – utwory śpiewane po portugalsku są w całości autorstwa Joao. Jedynym wyjątkiem są tytułowy "Ideal" (tutaj wokalnie i tekstowo artyście pomoga Dorota Miśkiewicz) i znakomicie wykonana "Była pogoda" Krzysztofa Komedy. Nie dziwię się, że właśnie "Ideal"  dał tytuł albumowi, bo świetnie reprezentuje cały krążek, a przy okazji jest chyba najatrakcyjniejszy. Z kolei "Sonho", piosenka wybrana na singla jest tak urocza, że chce jej się słuchać ciągle i ciągle. Tutaj zachwyciłem się partią fortepianu, który świetnie dogaduje się z sekcją rytmiczną i smyczkami – całość jest bardzo zmysłowa i apetyczna. 

I na wykonawstwie nakleży się tu chwilę zatrzymać. Artyście towarzyszą polscy muzycy i grają tak, jakby urodzili się w zupełnie innym kraju. I to następny plus dla Joao, bo to niewąpliwie jego zasługa – znalezienie współpracowników i przekazanie im swojej wizji to cecha odróniająca świadomego artytę od muzycznego hochsztaplera. Bo tutaj wszystko jest po coś: podstawowe instrumenty grają raczej powściągliwie i mądrze, a kiedy trzeba pojawia się solo trąbki albo dzwonki chromatyczne, no i wspomniane już, dobrze zaaranżowane smyki.

Tej płyty słuchałem wielokrotnie, ciągle do niej wracając. Delektowałem się jak dziecko. No ale właśnie, dlaczego w Polsce o niej prawie wcale nie słychać? Jeszcze raz sprawdzłiem wszystkie nominacje do tegorocznych Fryderyków. Tutaj nazwiska Joao nie ma nawet w kategorii muzyka świata. To dziwne, bo płyta jest na co najmniej przyzwoitym poziomie, ale na tle rodzimych albumów wyróżnia się bardzo!!!

9/10

Zostaw komentarz