Skip to content
7 sty / admin

Jon Batiste – „We Are” [RECENZJA]

Jon Batiste to tegoroczny rekordzista w liczbie nominacji do nagród Grammy. Co prawda biorą tu udział dwa albumy artysty, ale to i tak imponujący wynik, zwłaszcza że wielcy wykonawcy, jak Billy Eilish, Justin Bieber i Lady Gaga ze swoimi 5-7 nominacjami są tym razem na drugim planie. Batiste już rok temu miał dwie nominacje, ale teraz za sprawą instrumentalnego „Soul” i pretendującego do albumu roku „We Are” może się stać postacią nr 1. na zbliżającej się gali rozdania nagród. Teraz rozrzut stylistyczny wyróżnień jest imponujący, bo oprócz utworu roku, najlepszego producenta i albumu R&B są jeszcze dwie nominacje jazzowe i dwie za kompozycje, w tym za muzykę klasyczną. Rok temu artysta otrzymał za swoją piosenkę nagrodę Złotego Globu  i Oscara, więc co najmniej jedna statuetka Grammy będzie świetnym zwieńczeniem kariery muzyka.

„We Are” to album mocno inspirowany muzyką soul, ale tak nowoczesny  i świeży, że nie można się dziwić, że został doceniony przez krytyków i branżę muzyczną. 13 utworów łączy radość wykonywania muzyki, a sam Batiste, osoba zdecydowanie pierwszoplanowa, stara się wtopić w grupę towarzyszących mu muzyków. Tu można się zastanawiać nad stylistyką materiału, ale to odwieczny problem wszystkich plebiscytów z kategoriami. Bo np. „Cry” to typowa piosenka popowa, która świetnie może sobie radzić w stacjach radiowych. A za chwilę utrzymany w rytmach boogie-woogie „I Need You”, zaraz po nim nowoczesne, częściowo rapowane „Whatchutalkinbout” i „Boy Hood” ze świetnym jak zawsze PJ Mortonem. Potem znakomity instrumentalny „Movement II” i moja ulubiona, mocno inspirowana klimatami lat 70. piosenka „Show Me The Way”.

I tak artysta prowadzi nas po różnych klimatach, raz zaskakuje nową stylistyką, innym razem przekazuje radosną energię. Tutaj nie można się nudzić. Dla mnie „We Are” to powiew świeżości, a przy okazji potwierdzenie, że muzyk, który wcześniej był w cieniu wielkich artystów, z którymi występował (Stewie Wonder, Prince, Willie Nelson. Lenny Krawitz, Ed Shiran) teraz zasłużył na docenienie solowe. I nie mam wątpliwości, że Jon Batiste stworzy jeszcze nie jeden świetny album.

10/10

Zostaw komentarz