Skip to content
5 wrz / admin

Jon Batiste – „World Music Radio” [RECENZJA]

Jego wcześniejsza płyta zdominowała ubiegłoroczną ceremonię Grammy – 12 nominacji i statuetka za płytę roku. Tak, to było wydarzenie. A jeszcze wcześniej Oscar za muzykę do filmu. Batiste podniósł sobie poprzeczkę tak wysoko, że teraz musiałby nagrać coś jeszcze bardziej kosmicznego. Tymczasem jego „World Music Radio” spotkało się ze stosunkowo chłodnym przyjęciem przez krytyków. Ale nie przesadzajmy, to nie jest zły album, po prostu inny.

Ponad godzina muzyki, to nieco dużo. Może artyście chodziło o zmieszczenie jak najszerszej reprezentacji wielu stylistyk. I być może taki właśnie tytuł albumu, dla podkreślenia, że to piosenki na zasadzie: dla każdego coś miłego. Ale chyba nie ma stacji radiowej, która zdecydowałaby się na aż tak duży rozrzut. Mamy tu więc piosenki, które z artystą kojarzą się najbardziej, czyli R&B i soul. Otoczone są one jednak takimi kompozycjami, że ich szlachetność gdzieś ulatuje. Bo jak można potraktować utwory w klimatach reggae, obok brzmień klubowych? Albo country obok piosenki niemalże poetyckiej? Mówię tu o uroczej, zaśpiewanej z samym  fortepianem „Butterfly”. To nawet mogłaby być piosenka dla dzieci. A jeszcze ciekawsza jest „Uneasy” z udziałem Lil Wayne. Tak dobrego połączenia rapu z nowoczesnym akompaniamentem słucha się z ogromną przyjemnością.

Jedyna koncepcja, która mogła przyświecać artyście nagrywając tak zróżnicowany materiał, to pokazanie światu, że może napisać piosenkę dla każdego. Pop? Proszę bardzo. Muzyka taneczna, a jakże. Klimaty rockowe także. I kiedy wydaje się, że wszystkie gatunki zostały zagospodarowane, Batiste z udziałem Lany Del Ray wjeżdża zamykającą album „Life Lesson”. To piosenka idealna dla śpiewaków operowych, którzy takimi posągowymi utworami puszczają oczko do masowego słuchacza.

Pewnie gdyby Batiste ostudził swoje zapędy udowodnienia wszechstronności, gdyby nieco skrócił materiał, to moglibyśmy mówić o ciekawej płycie. Bo weźmy np. lekką „Coll Now” albo piękną balladę „Running Away” z udziałem Leigh-Anne. Dobra też, ale jakby z nieco innej baki jest „Wherever You Are”. Zresztą tych bajek jest tu zdecydowanie za dużo. Bo to pewnie miała być płyta dla każdego. A jeśli w sztuce coś jest dla każdego, to najczęściej dla nikogo:-(

8/10

Jeden komentarz

zostaw komentarz
  1. Marcin / 7 wrz 2023

    Hmmm… 8 na 10 to bardzo wysoko. Jajestem na neutralne nie. Nie mój klimat i za duży rozrzut stylizacji

Zostaw komentarz