Skip to content
5 lip / Wojtek

Jordan Rakei – „Origin” [RECENZJA]

27 lat, przeprowadzka z Austalii do Wielkiej Brytanii i 3 albumy. To dorobek tego zdolnego muzyka, mojego od niedawna ulubionego artysty. Właściwie dzisiaj na nikim nie robi wrażenia człowiek, który krótko przed 30. nagrał jedynie 3 krążki. Jeśli jednak wiemy, że Rakei zadebiutował w wieku 24 lat, to sytuacja się trochę zmienia, zwłaszcza że 4 lala temu artysta się przeprowadził na inny kontynent. Co prawda wcześniej, jeszcze w Australii Rakei coś nagrywał, ale dopiero jego osiedlenie się w Londynie rozpoczęło prawdziwe artystyczne życie.

"Origin" to 11 piosenek utrzymanych w  stylu, który znamy z poprzednich płyt. I dobrze, bo to pokazuje, że artysta wypracował swój styl, ma rozpoznawalne brzmienie, a to dzisiaj bodaj najważniejsza rzecz. Z drugiej jednak strony Rakei robi się nieco przewidywalny, bo w "Origin" nie ma nic, czego nie znalibyśmy z poprzednich albumów. Jest więc bardzo muzycznie. Artysta przywiązuje dużą uwagę do opracowania piosenek, niemal każda jest zrobiona "na bogato", z charakterystycznym wielogłosem wokalnym. Tu właściwie wszystkie piosenki są podobne, właśnie za sprawą podobnych aranżacji. Jedynie wyróżnia się utrzymana w stylistyce tanecznej "Rolling into One". I kiedy zaczynamy być już lekko znudzeni tą powtarzalną perfekcją, pod koniec krążka Rakei nagle robi woltę – zaprasza nas do nieco innego świata, piosenek zaśpiewanych jednogłosowo, za to z bogatą, rożnorodną aranżacją. Zaczyna się od "You & Me" – tutaj nawet kompozycja jest nieco inna, także konstrukcyjnie. Znakomicie wpisała się partia fortepianu, w ogóle całość zagrana jest świetnie. Z kolei w "Speak"  słyszymy kapitalny podkład orkiestry symfonicznej – robi się magicznie. A kończy się jazzującą "Mantrą".

Rzuciełem się na ten album w dniu premiery i z dużą przyjemnością go słucham do dziś. Nie ma jednak wielkich zachwytów. Jordan Rakei potwierdza swoje wysokie kompetencje głównie jako muzyk, który przy okazji znakomicie śpiewa. A jakby tego było mało, to artysta potwierdza swój olbrzymi talent w pisaniu piosenek. Szkoda, że nie ma tu ani jednego utworu, który mógłby porwać tłumy.

I w ten sposób Jordan Rakei nadal będzie niszowym, ale ciągle bardzo interesującym artystą!

9/10

 

 

Zostaw komentarz