KaeN – „Debiut” [RECENZJA]
Ten album, mimo prowokującego tytułu, debiutem nie jest. KaeN wydaje już kolejną płytę, ale teraz można powiedzieć, że to początek jego nowej drogi artystycznej. I od razu widać nagą prawdę – artysta niewiele ma do powiedzenia. Gdyby ta płyta rzeczywiście była pierwszą w dorobku tego rapera, i gdyby ukazała się kilkanaście lat temu, to można by mówić o ciekawym wejściu na nasz rynek. Tymczasem KaeN porywa się na obszary, które mu bliskie nie są. Nie wiem dlaczego ostatnio zrobiła się moda na zainteresowanie się raperów piosenkami, a najczęściej ich formą hybrydową, czyli połączeniem partii rapowanych z banalną linią melodyczną. W efekcie mamy utwory nijakie, bo ani nie zadowolą zagorzałych miłośników rapu, ani nie podbiją rynku piosenek popowych. Otrzymujemy więc produkcje dla każdego, czyli dla nikogo.
To co mnie uderza od razu to niespójność tekstu z jego wykonaniem. Bo oto w rozpoczynającym album „Kim Jestem” słyszymy: „jestem bojownikiem, jestem wojownikiem”. Ta mocna deklaracja niestety wykonana jest głosem niewinnego nastolatka prężącego muskuły. Efekt jest odwrotny od tego, który planował raper – miało być mocno i charyzmatycznie, a wyszło karykaturalnie.
Bardzo dziwią mnie nagminne transakcentacje, co akurat w tym gatunku jest niedpouszczalne. Jeśli założymy, że rap jest bardziej formą literacką niż muzyczną, bo tu zdecydowanie liczy się słowo, to nie możemy zgodzić się na niestaraność wykonawczą. Co prawda akurat w tym gatunku bawienie się akcentami może być interesujące – pod warunkiem jednak, że jest to świadomy zabieg. Kiedy jednak na całej płycie słyszymy utwory, w których aż roi się od źle postawionycyn akcentów, to nie można mieć wątpliwości, że to nie zabieg celowy, a raczej po prostu niestaranność.
Prawie wszystkie piosenki na płycie, nawet jeśli mają potencjał, to albo zabite są złym wykonaniem, ale najczęściej nieporadną próbą połaczenia dwóch stylistyk. Paradoksalnie najbardziej podoba mi się piosenka najdziwniejsza.”Dziwka” to utwór śmiały, może nawet trochę za bardzo. Z drugiej jednak strony jest on jakiś, dlatego nie przeszkadza mi kontrowersyjny sposób śpiewania o kobiecie. Jeśli coś jest podporządkowane przekazaniu konkretnych treści, sportretowaniu pewnych zachowań występujących w naszym społeczeństwie, to nie mam nic przeciwko. Niestety jednak tutaj KaeN stosuje tak zaskakujące rymy, że momentami można się zastanowić, czy to nie jest grafomania.
„Ona to moja Beyoncé, bo to serducho Jay’a latami dla niej bijące
Moja Amy Winehouse, moja Whitney Houston, moja Janis Joplin
Uzależnienia kustosz! „
Ciekawostką są wykorzystane na płycie podkłady muzyczne. Obok dosyć ciekawego „Flashback”, w którym słyszymy sekcję smyczkową i ciekawą partię fortepianu, mamy takie koszmarki jak „Victoria”, „Zawleczka”, czy „Rejs”, w których bity są kwintesencją muzycznego banału. W całości brzmi to jak zlepek różnych koncepcji producenckich, ale i tak bardzo mocno przebija się ta najmniej stylowa. Podobnie jest z koncepcją uatrakcyjnienia utworów poprzez zaśpiewanie ich fragmentów.
Zaproszeni do piosenek wokaliści najczęściej nie dają rady. Jedynie Kamil Bijoś potrafił zaśpiewać poprawnie. Reszcie się to nie udało, bo albo epatują manierą, albo do swoich wykonań się nie przyłożyli. I to też wina sprawcy całego albumu, bo to on, jako autor materiału i osoba stojąca na pierwszej linii odpowiada za ostateczny efekt. Tymczasem raper tak zaufał śpiewającym gościom, że nie zauważył, że popełniają oni ewidentne błędy, jak chociażby złe frazowanie (np.: „gdzieś za hory-zontem”, albo „który daje mi wie-le sił”). Kompletnie nie rozumiem zaproszenia dwóch pań (Lanberry i Sylwia Dynek), które swoimi wykonaniami wprowadzają piosenki do kategorii utworów, delikatnie mówiąc, okazjonalnych
Dotychczas Kaen zbudował swój wizerunek sceniczny występując w czarnej masce. To na pewno był sprytny zabieg, bo nawet w tym gatunku rozpoznawalność jest bardzo ważna. Obawiam się, że nagrywając płytę „Debiut” artysta zdecydował się na zdjęcie maski. I co? No nic, bez niej Kaen jest zwykłym człowiekiem. Jednym z wielu, którym się wydaje, że mogą zaistnieć w naszym SZOŁBIZNESIE.
4/10
Ja tam lubię tę muzę 😉 Bardzo dobrze mi się tego słucha 🙂