Skip to content
29 maj / Wojtek

Kali – „V8T” [RECENZJA]

Według opisu towarzyszącego płycie, V8T to charakterystyka samochodu, a wszystkie tytuły piosenek z nim są związane – miejscem, w którym Kali spędza najwięcej czasu jeżdżąc na koncerty. I ten marketing jest tutaj potrzebny, bo słuchając krążka tego kontekstu nie słychać. Natomiast można zauważyć, że Kali się głównie chwali.

"Rozjebałem znowu płytą" słyszymy w  "30 km/h". Jednak już tu słychać, że  to deklaracja bez pokrycia. Mnie ani ten utwór, ani cała płyta nie "rozjebały". Słyszę szkolne rapowanie oparte na prostych, pozbawionych finezji rytmach. A żebym nie miał wątpliwości, to artysta informuje mnie, że jest dojrzałym wykonawcą. I dobrze, że mi o tym powiedział, bo zawartość albumu o tym raczej nie świadczy.

W utowrze KGM słyszymy: "Na rapie zęby zjadłem". Niestety to, co serwuje nam artysta świadczy o czymś zgoła innym. Jego proste wnioski i śmiałe zdania godne są początkującego wykonawcy, ale na pewno nie artysty, który w tym siedzi wiele lat. W dodatku podkłady zrobione przez debiutującego FLVWLXSS nie świadczą o dużej dojrzałości – bardzo podobne w każdym utworze, niby poszukujące czegoś nowego, ale kompletnie bez wyrazu.

"20 lat na scenie" to kolejna deklaracja w łobuzerskim "Całuj fingiel". A efekt ciągle ten sam – nic nowego, nic zaskakującego. Dopiero w "Piratach" słychać trochę charakteru. I tutaj nie potrzeba przypominania o swojej wielkości, bo sam utwór jest wystarczający. Ale także tutaj pojawia się buńczuczne: "nie wjeżdżam po sławę czy Fryderyki". Nie pamiętam, aby Kali był kiedykolwiek nominowany do tej nagrody.

W ciekawej "Gdziekolwiek" dowiadujemy się, że: "rap to nie biznes". I jak tu wierzyć człowiekowi, który przez wiele lat żyje z grania?

"Bogaty jestem we wnętrzu" informuje nas Kali w "Chromie". I być może tak jest, jednak ta płyta tego nie dowodzi. Ale o tym  za chwilę.

Z kolei w utowrze "Rotor", opartym na bardzo prostej, niemalże ogniskowej melodii słyszymy:  "Bo jesteśmy razem, słuchaczu mój, od lat"I tylko można pozazdrościć wiernych fanów. Zastanawiam się tylko, skąd artysta wie, że ci słuchacze będą mu ciągle wierni?

Ciekawe, że w końcówce słyszymy 2 niezłe utwory: wykonany z Paluchem "Opary" i "Ambiente". Ale żeby nie było tak słodko, to za chwilę słyszymy słaby "Pit-stop". 

I teraz gwóźdź programu! Ostatnio zauważyłem pewną prarwidłowość u raperów, polega ona na podkreślaniu dźwiękiem tego, co słyszymy w tekście. Jeśli np. mowa jest o przyjeżdżającej karetce, to jednocześnie w tle słyszymy charaterstystyczny sygnał dźwiękowy. Wcześniej śmieszyły mnie "wersje dla niesłyszących" w wykonaniu wielu wokalistów, którzy śpiewając "myślę o tobie" dotykali dłonią skroni, a serce wskazywali wyznając miłość. Oba zjawiska są śmieszne, ale nie bardzo groźne. Jednak Kali pozwolił sobie na kumulację w utworze "After", w którym wersja dla słabszych osiągnęła dna:

Wpływam do tłumu (siema)
Jak Red Bull z wódką (gul gul)
Za mną twe bubu (bubu)
Ty stoisz jak muflon (mee)
Lej barman rumu (lej, lej)
Dziś przepełnię bufor (odgłos beknięcia)

Zaskakuje mnie także utwór śpiewany do swojego dziecka: "twój tata był prawdziwy, jak te słowa, które pisał". Bo niby wszystko tu jest ok. i nawet poziom banału w tym przypadku można przełknąć. Jednak w kontekście całej płyty ten kawałek jest zpełnie nie na miejscu. Trudno mi wierzyć facetowi, który połowę płyty rozrarbia, pozycjonuje się jako twardziel nie przejmujący się krytyką i konkurencją, a potem nagle pokazuje swoją kruchość i "ludzki pierwiastek". Coś mi tutaj nie pasuje.

 

5/10

 

 

Zostaw komentarz