Skip to content
24 lut / Wojtek

Karaś i Rogucki robią skok – „Ostatni bastion romantyzmu” [RECENZJA]

Zdziwić się, czy nie zdziwić?

Zapowiedź ich wspólnego albumu mogła zelektryzować. Ale wielkiego zaskoczenia nie było, bo obaj panowie już wcześniej kilka razy współpracowali, a w kontekście zapowiedzi zawieszenia działalności ich rodzimych zespołów, ten projekt wydaje się naturalną konsekwencją. I dobrze, że panowie się spotkali. Związek młodego muzyka, którego sława dotknęła bardzo szybko (i moim zdaniem trochę na wyrost) ze świetnym, doświadczonym wokalistą, to połączenie, które musi przynieść owoce. Właśnie z takich zaskakujących związków może powstać coś świetnego. Bo ostatnie efekty działalności obu panów nie były imponujące – album The Dumplings sprzed 2 lat był taki sobie, a płytę Comy z dziecięcymi coverami potraktujmy jako dziwny eksperyment. 

1+1 to nie zawsze 2

Teoretycznie każdy pan daje tu z siebie połowę wyniku finalnego. Piotr Rogucki wykonuje swoje teksty, a Kuba Karaś tworzy do nich muzykę i wszystko produkuje. Ale to tylko założenie brzegowe, bo w trakcie okazało się, że ciągle tą wiodącą stroną jest Rogucki. I to pewnie naturalne, bo to przywilej frontmana. Jednak nawet tutaj mocno wyróżnia się muzyka Karasia. I jeśli w przypadku The Dumplings jego kompozycje można potraktować jako część ich artystycznej tożsamości, to teraz, słuchając dojrzałego Roguckiego bardziej uwidaczniają się mielizny kompozytorskie. Niektóre linie melodyczne jednak są zbyt banalne, a podkłady strasznie wtórne. Zauważyłem, że w Polsce zrobiła się moda na określanie stylu wielu artystów jako powrót do brzmień z lat minionych. A mnie się wydaje, że to nie świadome nawiązanie do określonej stylistyki, a raczej zatrzymanie się  w tamtym świecie właśnie. Ale najważniejsze, to dorobienie odpowiedniej ideologii:-)

Niezależnie od tego, ile razu słucham albumu, za każdym razem odnoszę wrażenie, że to The Dumplings z męskim wokalem. I to już nie jest fajne. Dziwię się jedynie, że Rogucki wszedł w tę konwencję. Na szczęście dzięki samemu wokaliście, jego wyrazistej interpretacji, dzięki jego dojrzałym, często prowokacyjnym tekstom, efekt nie jest taki zły. A kilka utworów pozostaje w pamięci. W "La petite mort" uwagę zwraca odważny tekst, będący w kontrapunkcie do raczej lekkiej muzyki i podobnej, pozbawionej dramatyzmu interpretacji Roguckiego. Podoba mi się "Świecę we wszystkich kierunkach" – tutaj trochę zawodzi nieco przegadana muzyka, ale piosenka pozostaje w pamięci. Niezłe są "Witaminy", chociaż tu skojarzenia z The Dumplings są mocne. A najbardziej podoba mi sie "Katrina" – to może być wielki przebój.

Czytając liczne recenzje dowiedziałem się, że to najlepszy album roku. No cóż, o gustach się nie dyskutuje, aczkolwiek taka deklaracja na początku roku jest co najmniej interesująca. Ten sam recenzent ciągnie jednak dalej, że to najlepsza płyta w polskiej muzyce EVER. I to już jest prowokacja. "Jednym ruchem ręki" taka wypowiedź obraża wielu polskich twórców i wykonawców. Tak….śpiewać każdy może. Pisać o muzyce także:-)

7/10

komentarze 2

zostaw komentarz
  1. Kamil / 25 mar 2020

    Akurat ostatni album Dumplingsów to prawdziwy majstersztyk i to pod każdym względem. Recenzja nieco pretensjonalna, wymuszona. Właśnie -- pisać o muzyce każdy może.

  2. Dawid / 28 lip 2022

    Dla mnie najlepsza płyta 2020 😀

Zostaw komentarz