Kasperczyk – „Pokolenie Końca Świata” [RECENZJA]
To trzeci album tego zespołu. Dla mnie pierwszy i już wiem, że muszę posłuchać tych wcześniejszych, bo to co słyszę na „Pokoleniu Końca Świata” bardzo mi się podoba. Niebanalne, sprawnie napisane teksty i autentyczna, jakby od niechcenia muzyka to znaki rozpoznawcze albumu.
Zespół tworzą bracia Paweł i Maciej Kasperczyk, i właściwie są tu samodzielni. Co prawda wspomaga ich kilka osób, ale bracia tworzą repertuar, w większości samodzielnie, w dodatku Paweł jest producentem albumu. Połączenie ciekawych piosenek zaśpiewanych lekko i bez napinki, jakby przez chłopaków z sąsiedztwa. Tego słucha się z przyjemnością. Bo to nie jest opowieść o tym prawdziwym, pompatycznym końcu świata, a rzeczach, często drobnych, które dla każdego z nas będą osobistą apokalipsą.
W tym bardzo dobrym materiale są dwa utwory, które mocno zmieniają moje postrzeganie artystycznej klasy. W „Jakbym zjadł mentosy i popił je kolą” poczułem się jak w kiepskim kabarecie. Autorzy tekstu bawią się z nami w niedopowiedzenia, pewnie ciesząc się, że słuchacz spodziewa się brzydkich słów, a tymczasem frazy kończą się inaczej:
Nie chcę Cię tylko uhm, uhm
Tylko chcę Cię słuchać
Kręci mnie Twoja uhm, uhm
Kręci mnie Twoja dusza
Chłopaki liczą numerki
A ja tylko słucham
Nie chcę Cię tylko uhm, uhm
Tylko chcę Cię…
Podobnie jest w piosence “Syn okiennika”, gdzie autorzy mierzą się z trudnym tematem relacji ojciec-syn. Tu też są niedopowiedzenia, może już nie tak banalne, na pewno bardziej uzasadnione. Gdyby nie wcześniejszy utwór (na nieszczęście te dwa ze sobą sąsiadują), to pewnie tak źle bym go nie odebrał.
Ten zespół na pewno będę obserwował, bo jest tu spory potencjał. I mam nadzieję, że bracia Kasperczyk szybko wyleczą się ze wspomnianych skoków w bok, bo szkoda byłoby, aby taki talent szwędał się po manowcach.
7/10