Skip to content
10 lis / Wojtek

Katarzyna Nosowska „Basta” [RECENZJA]

No i stało się, Nosowska po całkowitym odcięciu pępowiny przemówiła swoim głosem.

I to przemówiła tak, że wszystkim pozamykała usta. To się nazywa wejście!!! To oczywiście nie jest pierwszy solowy album artystki, bo wcześniej takie już były i za każdym razem elektryzowały nasze środowisko. Jednak "Basta" to pierwszy album po oficjalnym rzowiązaniu zespołu Hey, kiedy Nosowska może już funkcjonować wyłącznie jako Nosowska, kiedy nie ma już tego wentylu bezpieczeństwa, że jeśli będzie źle, to można na chwilę schronić się w bezpiecznych ramionach kapeli. 

Swoim głosem Nosowska przemawia odważnie i świadomie.

Materiał jest bardzo nowoczesny i kreatywny. I to się  nazywa wzorowa współpraca, bo to co zrobił producent, to potwierdzenie klasy. Michał "Fox" Król potrafił wejść w świat Nosowskiej i zaproponował oprawę muzyczną godną genialnych  tekstów. Do tego jeszcze udział zaproszonych artystów i mamy płytę wybitną.

Właściwie nie można być zaskoczonym, że Nosowska wypowiada się odważnie,

ale tym razem jest jakby trochę inaczej – więcej jest skupienia się na sobie, momentami jest dosadnie, bardzo dosadnie. Na mnie kolosalne wrażenie zrobił "Boję się". Do tej kulminacji opisu świata widzianego z perpektywy artystki świetny "ad vocem" dograł Łona. Wynik współpracy takich artystów musiał zakończyć się świetnie. Bo chociażby te fragmenty wystarczą, żeby się zainteresować utworem, aczkolwiek warto posłuchać całego tekstu:

Tak bardzo się boję, boję,
że jestem małpą przed telewizorem,
że mnie przez kraty karmią słodyczami,
a mogłam skakać z liany na lianę.

Tak bardzo się boję, boję,
że jestem koniem pod Morskim Okiem,
że ciągnę brykę pełną dup pod górę,
a mogłam galopować po stepie.

Tak bardzo się boję, boję,
że jestem piosenkarką w Polsce, Polsce,
że nie wiem, nie wiem kim jestem, jestem,
że się nie dowiem i zniknę, zniknę.

O tej płycie mówi się, że Nosowsla nagle stała się raperką.

Ale tak raczej nie jest, bo artystka zdecydowała się na zupelnie inny sposób ekspresji. Śpiewanie ograniczyła do minimum, a częściej po prostu mówi lub melorecytuje swoje teksty. Rozpoczynający "Goń" wprowadza nas do tego lekko odjechanego świata i zapowiada, że tym razem będzie inaczej. Potem artystka zabiera nas do polskich, tzw. przeciętncyh domów. "Lanie" to zabranie głosu na ważne społecznie tematy, a muzyka, trochę jakby nie pasująca do tekstu, jeszcze bardziej tę dziwność podkreśla. "Kto ci to zrobił" i "Mówiła mi matka" są kontynuacją tego wątku. W drugim utworze artystce towarzyszy syn. I ten zabieg w utworze komentującym stosunki rodzice – dzieci jest potwierdzeniem klasy i dystansu artystki. Brawo! Odważne wątki słychać też w innych utworach, jak choćby w: "Do czasu", "Brawa dla pańtwa", "Nagasaki" i "Dosyć".

Tak, to jest Nosowska jakiej jeszcze nie znaliśmy. 

Te ciągłe prowokacje wymagają odwagi i pogodzenia się ze sobą. Kwintesencją świadomości artystki jest piosenka "Takie to przykre", z moim ulubionym fragmentem:

Gilotynowanie jest już planach, wnet się stanie,
brudne burki z podwórka będą gwałcić chihuahuy.
Drobiny dawnych pomników opadną cicho na asfalt,
żadnych wypustków, uniesień – ta kraina ma być płaska.

Nie mam wątpliwości, że tą płytą Nosowska namiesza na naszej stabilnej scenie muzycznej.

Na pewno efekt zobaczymy na przyszłorocznej gali Fryderyków, bo można jedynie spekulować, ile statuetek ta płyta zdobędzie. A tak na marginesie, to ciekawi mnie, jak branża poradzi sobie z kategoriami, bo ten album  nie pausje do żadnej szufladki:-)

9/10

Zostaw komentarz