Kazik & Kwartet Proforma – „Tata Kazika kontra Hedora” [RECENZJA]
To już trzecie podejście Kazika Staszewskiego do twórczości swojego ojca. Dwie poprzednie płyty stały się na naszym rynku wydarzeniem. Czy ta płyta ma szansę na odniesienie podobnego sukcesu? Chyba jednak nie.
Pierwsze przesłuchanie płyty nasunęło wniosek, że Kazikowi świetnie udało się przenieść przesłanie swojego ojca. Słyszymy tutaj całą barwę znaczeń z minionych epok. I nawet nie przeszkadzała mi pewna „amatorskość” muzyki większości piosenek, bo przecież twórczości Staszewskiego-ojca nie można oceniać przez pryzmat wielkiej sztuki. Tu bardziej chodzi o zapis tamtych czasów. Bo właśnie autentyczność i pewna surowość są tu głównymi atutami. Bardzo się rozczarowałem dowiedziawszy się, że cała muzyka na płycie to kompozycje współczesne. Szkoda, że kompozytorom (Kazik Staszewski + Kwartet Proforma lub Kwartet Proforma + Kazik Staszewski) nie udało się dotrzeć do tekstów, tak, aby muzyką nie robić im krzywdy. W niektórych piosenkach tekstowa prosta fraza jest tak mocno podkreślona niedopasowaną muzyką, że razi swoim „ogniskowym” charakterem.
Ciekawe są piosenki w charakterze lekko biesiadnym, ale zdecydowanie o czymś: „Ta droga była daleka”, „Klub cynicznych egoistów”, „Jest między nami obcość” i „Kongres nauki Polskiej”. Taki repertuar, charakterystyczny i typowy dla Kazika, jest potwierdzeniem konsekwencji artystycznej. Najciekawsze jednak są dwa, nie tak przebojowe utwory. Świetnie wykonany „Starszy asystenty John” sprytnie nawiązuje do wiersza „Skumbrie w tomacie” Gałczyńskiego. Moją uwagę zwrócił też odważny „Leonardo” – takich tekstów dzisiaj już śpiewać nie wolno, bo są niepoprawne polityczne. Podziwiam więc Kazika, że odważył się wykorzystać tekst polemizujący z normami społecznymi, bo to najlepszy przykład twórczej odwagi i niezależności ojca, ale także syna.
W wielu piosenkach słyszę wyraźne nawiązanie stylistyczne do pieśni Jacka Kaczmarskiego. I to bynajmniej nie jest komplement – zawsze uważałem, że piosenka to połączenie dobrej muzyki z interesującym tekstem. W każdym przypadku, gdy któryś z tych elementów jest zdecydowanie wiodący, dochodzi do sporego zgrzytu. Bo jeśli ktoś napisał świetny tekst, to niech go da dobremu kompozytorowi, albo wyda drukiem. Podobnie z muzyką – nie każda udana kompozycja musi stać się piosenką, bo jeśli ma współistnieć z nieudanym tekstem, to jej po prostu szkoda. I prawdopodobnie dlatego tak bardzo cenię dobre utwory instrumentalne wielu artystów, bo wyrażenie emocji poprzez samą muzykę, to wyższa szkoła wtajemniczenia.
Na tej płycie nie ma tak udanych tworów jakie udało się nagrać Kazikowi na dwie poprzednie płyty z tekstami ojca. Jeśli ktoś więc spodziewa się przebojów na miarę słynnego „Baranka”, to raczej się zawiedzie. Ważne jednak, że Kazikowi Staszewskiemu udaje się odkurzać kolejne zapomniane teksty ojca, bo to świadczy o naszej tożsamości i artystycznej tradycji. I nie mam wątpliwości, że nikt tak dobrze nie wejdzie w głąb twórczości Staszewskiego, jak jego syn.
6/10