Skip to content
6 cze / Wojtek

Kortez – „Bumerang” [RECENZJA]

Tę płytę słyszałem rok temu, krótko po jej ukazaniu się. Wysłuchałem i odhaczyłem. Jednak teraz, kiedy Kortez został uhonorowany za ten krążek Fryderykiem, wracam do niego, aby sprawdzić, czy coś mi nie umknęło 🙄

Kortez jest przykładem świetnej startegii merketinowej. Takich wykonawców mamy w Polsce sporo, jednak tylko nieliczni z nich przebijają się do szerszej świadomości odbiorców. Dlaczego jednym się udaje? W przypadku Korteza możemy chyba mówić o profesjonalnym managemencie. I to od początku do końca. Początkiem na pewno był nos, czyli wyłowienie przez Pawła Jóźwickiego (szefa wytwórni Jazzboy), potem wymyślenie pseudonimu artystycznego, który na pewno lepiej sie sprzedaje niż imię i nazwiko artysty (Łukasz Federkiewicz). Do szczęścia brakowało jeszcze tego najważniejszego, czyli interesującego materiału.

Album Bumerang jest nieco dziwny. W każdej piosence potwierdza się przynależność artysty do kategorii barda, którego podrasowano dobrą produkcją. Na szczęście pomoc profesjonalistów jest na tyle umiejętna i trafiająca w sedno, że nie psuje pierwotnego zamysłu artysty. Powiem więcej: dzięki producentowi muzycznemu płyta jest dużo ciekawsza, i prawdopodobnie to zdecydowało o komercyjnym sukcesie płyty. A jeśli chodzi o „bardowy” rodowód Korteza, to chyba nie jest aż tak dobrze. Po pierwsze teksty, które w większości zostały poprawione przez drugiego autora – nie wiemy więc jak brzmiałyby bez tej pomocy. Po drugie, i przede wszystkim, same kompozycje autorstwa Korteza. Te są najsłabszym elementem płyty. Obok bardzo słabych muzycznie są utowry bardzo udane. Na przykład „Wracaj do domu”, czy „Z imbirem”. Tutaj wszystko jest na swoim miejscu – tekst świetnie uzupełnia się z muzyką (to akurat atut Korteza, bo sprawdza sie we wszsytkich piosenkach), a muzyka jest interesująca, w dodatku bardzo atrakcyjnie wzbogacona przez mądre aranżacje.

Obok piosenek udanych nagle zaskakują utwory dużo słabsze. „Od dawna już wiem”, „Ludzie z lodu”, czy „Uleciało” to piosenki, których mogłoby na tej płycie nie być. W takich utworach została odkryta słabość Korteza jako kompozytora. Nawet aranżacje tutaj nie pomogły, podkręcając tylko muzyczny banał. Moim ulubionym utowrem jest „Bumerang”. Nie dziwię się więc, że ten tytuł wykorzystano do promowania całego albumu i nim zatytulowno płytę. To była dobra decyzja!

Płyta Korteza na pewno nie należy do tych, których chciałbym słuchać dłużej niż kilka razy. Dobrze jednak, że w Polsce mamy takich artystów, którzy mogą być przeciwwagą dla wszechobecnej muzycznej beznadziei, o czym niedawno bardzo skutecznie przypomniał Polsatowski festiwal w Sopocie 👿

Moja ocena: 5/10

Zostaw komentarz