Skip to content
13 kwi / Wojtek

Król – „Przewijanie na podglądzie” [RECENZJA]

Muzyka elektroniczna nigdy nie mieściła się w kręgu moich ulubionych klimatów. Zawsze dużo bardziej pociągały mnie brzmienia naturalnych instrumentów i tworzone przez zespół pasjonatów wspólne dzieło. Aż tu nagle wpada mi płyta, która nie powinna mi się podobać. Już od pierwszego przesłuchania wiem, że to będzie mój ulubiony album na najbliższe tygodnie.

 

"Przewijanie na podglądzie" jest płytą koncepcyjną. Wszystko co słyszymy to efekt kreacji artystycznej Błażeja Króla, który jako autor tekstu i muzyki tworzy całą ścieżkę muzyczną, z wokalną oczywiści na czele. Tutaj każdy utwór ma swój sens i nawet jeśli jest nieco słabszy, to w kontekście całego albumu brzmi przekonująco. Są oczywiście piosenki, które przyciągają bardziej, ale ciekawostką jest, że każdy słuchacz może mieć zupełnie inne typy. Moim jest "z tobą / DO DOMU" – utwór lekko psychodeliczny, z krótką, jakby zapętloną frazą. W ten bardzo prosty sposób Król oddał ciekawy nastrój i swoje przemyślenia. Duże wrażenie robi na mnie także "NIEMOŻLIWE" i "ZŁA WIDOCZNOŚĆ". W tym ostatnim Król pokazuje spory kunszt kompozytorski, tworząc melodię uciekającą z trybu dur-moll. Tutaj także, podobnie jak w "próbuję / STRAŻNIK", artysta w ciekawy sposób poprowadził swoją partię wokalną. To już nie jest typowe śpiewanie popowe, a bardziej instrumentalne podejście do swojego głosu.

Właściwie o każdym utworze z tej płyty można napisać osobno, bo każdy ma swój sens i urok. Jak na płytę koncepcyjną przystało ważny jest tutaj kontekst i słuchanie całego materiału w całości. Z drugiej jednak strony są one na tyle uniwersalne, że większości z nich można słuchać osobno – nadal mają swój sens. Większość piosenek ma podwójne tytuły, na zasadzie "wybierz sobie sam", albo bardziej informacji, że ich autor cały czas poruszał się w dwóch obszarach myślowych. I to odjechanie dodatkowo pojawia się np. w "Kiedyś / CZEKAŁAM", gdzie autor wciela się w rolę kobiety, albo w kończącym album "ósmy / ALTE PUDE" z refleksyjną, jakby konkludującą partią mówioną.

Ciekawe jest, że nagrany rok wcześniej album w ramach projektu Kobieta z wydm pokazuje pewną ewolucję. Nie mam wątpliwości, że "Przewijanie na podglądzie" nie powstałoby, gdy nie ten wcześniejszy album. Bo już wtedy słychać było duży potencjał, jednak odnosiło się wrażenie, że jest to rodzaj eksperymentu, artystycznych poszukiwań. I teraz kiedy Król wiedział już czego szukał, co chce i w jaki sposób wyrazić, nagrał osobisty, dojrzały album. Ten hermetyczny proces twórczy o dziwo bardzo przekonuje i trafia w serce. A przecież Błażej Król nie jest osobą znikąd, mimo że nie jest ulubieńcem tych największych mediów. Jednak już sam fakt, że 3 lata temu był nominowany do paszportu Polityki, jest dla mnie ważniejsze niż wyróżnienie w plebiscycie Fryderyków. Jego wcześniejsze płyty z zespołami Kawałek Kulki i UL/KR doprowadziły Króla do kariery solowej, najciekawszego etapu rozwoju tego artysty. 

Płyta jest wyjątkowo krótka, bo 9 utworów w czasie niespełna 30 minut, to na naszym rynku raczej wyjątek. Na pewno Król mógł nagrać jeszcze kilka utworów, albo te wybrane na album wydłużyć. Ale właśnie nie o to chodzi. Król miał określoną koncepcję i właśnie ta skrótowość jest tutaj dodatkowym atutem – po wysłuchaniu albumu pozostaje niedosyt i apetyt na więcej. Czekam więc na kolejne propozycje tego bardzo zdolnego artysty.

8/10

 

Zostaw komentarz