Krzysztof Iwaneczko – „Jestem” [RECENZJA]
Na tę płytę czekałem z niecierpliwością. Właściwie już zaczynałem wątpić, że się doczekam, bo od sukcesu Krzysztofa Iwaneczki w The Voice of Poland minęło trochę czasu. Ale w końcu jest debiutancki album. I to jaki!
Iwaneczko – menedżer
Na ten album czekaliśmy 3 lata. I być może jedynie 3 lata, bo sam artysta w jedym z wywiadów mówi, że konieczność założenia swojej wytwórni, która wyda jego płytę, było najtrudniejszym elementem tej układanki. No właśnie, udział w telewizyjnym show to kilka problemów – z jednej strony duża rozpoznawalność, ale w związku z tym obowiązkowy kontrakt z dużą wytwórnią, która najczęściej ma swoje pomysły na ulepienie nowej gwiazdy. I te kilka lat Iwaneczko potrzebował na zbudowanie swojego zaplecza. Pewnie te czynności dla artysty, w dodatku człowieka bardzo młodego, ciągle studiującego, były niepotrzebnym odwraceniem uwagi od artystycznej materii. Ale…..kto wie, jak wyglądałaby płyta wymyślona przez specjalistów realizujących wspomniany kontrakt? I tu już pierwsze oklaski dla młodego artysty, które wie, czego chce.
Iwaneczko – kompozytor.
Artysta już w finale programu, wykonując piosenkę autorską pokazał, że jest gotowy na podbój naszego rynku. Płyta "Jestem" to piosenki napisane przez Iwaneczkę. Pokazują sporą dojrzałość muzyczną, ale też wpływy innych artystów. Sam Iwaneczko nie ukrywa, że w młodości fascynował się stylistyką zespołu Poluzjanci. I w kilku piosenkach słychać wyraźne podobieństwa do Kuby Badacha: zbliżony sposób śpiewania i podobna stylistyka wyrożnia się choćby we "Wkręcam" i "Teraz wiem" – te dwie piosenki mogą być przebojami. Z kolei w utworze "Tonę" trudno nie oderwać się od myśli, że są tu jakieś naleciałości charakterystyczne dla sposobu śpiewania Igora Herbuta z grupy Lemon.
Iwaneczko wokalista.
Tutaj nie ma niespodzianek. Już w Voice of Poland artysta pokazał, że jest w stanie zaśpiewać wszystko. I to się potwierdza – dobry warsztat, duże możliwości skali i świadomość, jak te umiejętności wykorzystywać. Niestety pojawia się kilka niedoskonałości intonacyjnych, ale to drobiażdżek. Gorzej jest z tendencją Iwaneczki do "przedobrzenia". 3 lata temu, po jego występie w finale wspomnianego programu napisałem:
"Krzysztof Iwaneczko jest obiecującym wokalistą i kompozytorem, człowiekiem, który z sukcesem może zaistnieć na naszej scenie. Jego największy problem obecnie to bolączka wszystkich początkujących wokalistów, którzy w jednym występie chcą zaprezentować wszystko co potrafią. "
I te spostrzeżenia nadal są aktualne. Każdy muzyk pownien wiedzieć jakich środków użyć w odpowiednim miejscu i czasie. A umiejętność właściwiego wykorzystywania swojego warsztatu, albo ukrywania niedostatków, to sztuka zarezerwowana dla doświadczonych, świadomych artystów.
Iwaneczko wrażliwy na dźwięki.
Strona brzmieniowa jest tutaj czymś, co może zachwycić. Już pierwszy utwór "Tonę" pokazuje, że płyta jest starannie nagrana, wręcz dopieszczona. I nic dziwnego, bo Iwaneczko wie, z kim należy współpracować. Zaproszenie doświadczonego producenta Michała Kusha i znakomitego muzyka Mariusza Obijalskiego to pomysł, który przeniósł się na świetną realizację. Wszystkie piosenki są bardzo dobrze nagrane i profesjonalnie zrealizowane. A partia fortepianu w pierwszej piosence to perełka!
Ciekawym pomysłem jest nagranie ostatniej piosenki z kwartetem smyczkowym. Ten utwór znamy już z udziału Iwaneczki w talent show. Tutaj nawet mielizny tekstowe nie przeszkadzały mi, aby tej piosenki słuchać najczęściej.
Iwaneczko – autor tekstów.
Tu jest niestety najgorzej. Najczęściej teksty są banalne, traktujące o rzeczach osobistych, ale podane w zbyt oczywisty i wyświechtany sposób. Zaproponowane tutaj dwie piosenki w języku angielskim, mimo że nie jestem zwolennikiem takich eksperymentów, dzięki temu, że nie musimy się tak mocno koncetrować na treści, brzmią wyjątkowo dobrze.
Iwaneczko na poważnie
Słuchając tego albumu wielokrotnie, za każdym razem zastanawiałem się, dlaczego tutaj jest tak sztywno: wszystkiego jest za dużo, za mocno, za poważnie. Spodziewam się, że za jakiś czas, kiedy Iwaneczko nabierze pewnego dystansu, spuści z siebie trochę powietrza, to będzie bardzo dobrze. A może jeszcze komuś uda się namówić, aby artysta zechciał współpracować z dobrymi tekściarzami. To wtedy może być znakomicie.
Co by jednak nie powiedzieć, nie mam wątpliwości, że na naszym rynku pojawił się obiecujący, bardzo zdolny artysta. Cieszę się, że mu cały czas kibicowałem i dobrze życzyłem. Było warto:-)
7/10
Bardzo fajny artysta 🙂