Krzysztof Napiórkowski – „Semi Electric” [RECENZJA]
Ten rok jest łaskawy dla polskiej fonografii, bo jeszcze się na dobre nie rozpędził, a już uraczył nas kilkoma bardzo dobrymi płytami. Krzysztof Napiórkowski swoim "Semi Electric" dołącza do grupy artystów, których pracę należy zauważyć.
Przede wszystkim Napiórkowski prezentuje się jako bardzo sprawny twórca. Jego utowry są atrakcyjne medialnie i artystycznie interesujące. Takie piosenki jak: "NIe wiemy nic o sobie", "Jasny", "Rusz się z domu" i "Optymistycznie" mają wszystko, aby stać się przebojami. Oczywiście w dzisiejszym porąbanym świecie te mądre i spokojne utwory nie trafią do każdego. Na szczęście są rozgłośnie, jak głównie Trójka, które te piosenki lansują. Jak to jednak się ma do prawdziwej popularności? Ostatnio przeczytałem w jedenj z recenzji muzycznych, że ta stacja jest wylęgarnią muzycznych snobów. Może jest w tym trochę prawdy, jeśli przyjmiemy, że ten snobizm budowany jest na prawdziwych wartościach. W każdym razie ja się do tej kategorii samodzielnie zapisuję:-)
Tej płyty słucha się z dużą przyjemnością. Jej optymizm może się udzielić słuchaczom – i o to właśnie chodzi! Wsród wspomnianych nośnych piosenek są też utwory spokojniejsze, mądre i ciekawe muzycznie. Bardzo interesująca jest wersja tekstu Dylana Thomasa "Nie wchodź łagodnie do tej samej nocy" w świetnym jak zwykle tłumaczeniu Stanisława Barańczaka. I na tym właśnie polega klasa kompozytorska Napiórkowskiego, bo co innego napisać utwór autorski, a zupełnie inną skalą artyzmu jest wejście w myśli innego autora. Tutaj zresztą tekstów innych twórców jest więcej, m. in, także Joanny Kondrat i Bolesława Leśmiana. Obecność tego ostatniego w kończącej album "W czas zmartwychwstania" jest dla mnie lekkim nieporozumieniem. Ta piosenka, bardzo różniąca się tematycznie od pozostałych, jest także słabsza muzycznie. Ale może to dobrze, bo przy okazji, na zasadzie kontrsatu, dowiadujemy się jak wielką sztuką jest muzyczne "dogadanie się" z istniejącym wcześniej tekstem. Na szczęście pozostałe próby udały się Napiórkowskiemu znakomicie.
Umieszczone na płycie wersje brzmią jakby były nagrywane podczas koncertów. To może być zamierzone, aby słuchacze podczas wykonań na żywo nie rozczarowali się słysząc coś innego. Dla mnie jednak za mało jest tutaj finezji aranżacyjnej. Te delikatne piosenki aż proszą się o ciekawszą oprawę. Ale o ostatecznym kształcie repertuau decyduje wykonawca z producentem. Widocznie tak miało być. Co by jednak nie powiedzieć, to album "Semi Electric" jest bardzo dobrą, ciekawą propozycją. Brawo!
8/10