Kuban – „Spokój.”, przy którym się nie zrelaksujemy. [RECENZJA]
Najpierw słuchałem go jako debiutanta. Kiedy przypadkowo wpadłem na jedno nagranie, wiedziałem, że muszę się temu artyście przyjrzeć. Za chwilę odkryłem, że jego „Spokój.” zdobył szczyt na OLiSie. I to był wystarczający powód, aby zainteresować się albumem. Kiedy jednak dowiedziałem się, że to ani początkujący wykonawca, ani małolat, zacząłem słuchać go nieco inaczej. Czar czegoś nowego i świeżego szybko został zweryfikowany.
W tym materiale przewijają się dwa elementy. Pierwszy to stałe nawiązywanie do przeszłości, tej burzliwej, z bawieniem się i nie stronieniem od wszelkich używek. Fajnie, że człowiek przyznaje się do tak kolorowego życiorysu, ale co za dużo, to nie zdrowo. Drugi wątek, to raczej nie pasująca do tematyki niefrasobliwa muzyka. Coś jak skrawki kiepskiego popu, które w banalnych refrenach skutecznie psują to, co jest wcześniej. Miałem wrażenie, że Favst, uznany producent, tym razem nie znalazł z artystą wspólnego przelotu. Szkoda.
W tym całym zamęcie nie pomagają goście. Jest ich sporo: Quebonafide, Hodak, Żabson, Bedoes, Szpaku i KęKę. Jedynie ten ostatni stworzył z Kubanem udany duet, a ich „od serducha” to jedyny utwór, który do mnie przemawia.
Bo ten album początkowo robi niezłe wrażenie, ale im dłużej go słucham, tym bardziej zwracam uwagę na mielizny i próby stworzenia czegoś niefrasobliwego, jak choćby „pamiętam siebie” („pamiętam siebie z pierwszym blantem, do dzisiaj moje rapy pachną jak on”) i „o świcie” z dowcipnym, fajnie rozwijającym się początkiem. Ale to wszystko pokazuje, że Kuban nie do końca wiedział, jaki ma być ten album. Jakby zebrał materiał z kilku lat i próbował go wciągnąć pod wspólny mianownik. I dopiero „Outro” , w którym artysta jest skupiony, a muzyka świetnie uzupełnia się z tekstem daje nadzieję, że jednak nie wszystko jest stracone. Może następny album artysty będzie ciekawszy?
6/10