Ledisi – „For Dinah” [RECENZJA]
Niedawno pisałem o świetnym albumie artystki, a teraz kolejny. I teraz jeszcze większe zaskoczenie. Co prawda to tylko 33 minuty, ale za to artystyczne wyżyny, zwłaszcza, że krążek jest w klimatach, których po artystce ostatnio się nie spodziewaliśmy.
Skąd ten zaskakujący repertuar? Ledisi postanowiła uhonorować wielką damę amerykańskiej wokalistyki, Dinah Washingto. Wybrała piosenki znane z interpretacji tej wspaniałej artystki, zaczynając od tej najbardziej z nią utożsamianej, czyli „ What A Difference A Day Made”. Jest elegancko i stylowo – Ledisi, mając świadomość, że wykonuje wizytówkę artystki, jest powściągliwa i skupiona na nastroju. Później wszystkie interpretacje są utrzymane w podobnym klimacie, liczy się wierność materiału, ale tam gdzie można, pozwala sobie na całkiem dobre improwizacje, jak w „If I Never Get To Heaven”. Imponujące jest porwanie się na kompozycję „Caravan”, bo to w końcu wielki klasyk muzyki instrumentalnej. Przy tej okazji warto wspomnieć o muzykach towarzyszących artystce, która jako współproducenta albumu dobrała śmietankę, jak choćby: Chrisian McBridge, Paul Jackson Jr. i Michael King.
Listę znakomitych gości dopełnia jeszcze dawno nie słyszany Gregory Porter. Wykonana przez oboje wokalistów „Youv’ve Got What It Takes” to kolejny rarytas.
Ledisi nagrała już kilkanaście krążków. I nie zawsze poruszała się w stylistyce R&B. Co prawda teraz tak mocno w niej się usadowiła, że zapomnieliśmy o jej zdolnościach poruszania się z równą swobodą w innych klimatach. Brawo!
10/10







