Skip to content
8 lut / Wojtek

Leon Bridges – „Good Thing” [RECENZJA]

Od pucybuta do milionera.

Jak na amerykańskie standardy i coraz młodszy wiek debiutantów, kariera Leona Bridges'a wygląda nieco egzotycznie. Pierwszy album wydał dopiero w wieku 25 lat, ale od razu musiał się zmierzyć z nominacją do Grammy. Kolejny krążek, "Good Thing", również doceniony przez Akademię kolejnymi nominacjami. Artysta, który nie studiował na prestiżowej uczelni muzycznej, gitarowy samouk, kilka lat występował w imprezach typu "open mike", czyli "mikrofonie dla wszystkich" w restauracji, w której pracował. Życiorys, który można podawać młodym ludziom jako przykład ciężkiej pracy. I talentu.

"Good Thing"

Ten krążek powstał 3 lata po fonograficznym debiucie. 10 nagranych na nim piosenek to materiał bardzo różnorodny. Rozpoczyna się zaskakującym "Bet Ain't Worth the Hand" zaśpiewanym częściowo falsetem, ze świetną aranżacją i elegancką partią orkiestry. Zapowiada się interesująco. Za chwilę zmiana nastroju w "Bed Bed News" – tutaj jest luźniej i radośnie, ale nadal wszystko pod kontrolą. W "Shy" ponownie jest stylowo, ale też nowocześnie. Podobają mi się tu śpiewane naprzemiennie męski i żeńskie głosy towarzyszące. I tu niestety kończy się to oblicze interesujące, a zaczyna bardziej popularne. Piosenki "Beyond", Forgive You" i "If It Feels Good" nie są już tak magiczne i bliżej im do popowych, przeciętnych piosenek, jakich pełno w radiu. Tutaj najciekawsza jest "You Don't Know", kandydatka na największy przebój. Na szczęście album zamyka piosenka stylowa i świetnie wykonana. "Georgia to Texas" nawiązuje do pierwszych utworów z płyty, w ten sposób zgrabnie ją zamyka.

Po co nam kategorie?

Ten album uzyskał 2 nominacje do Grammy w kategorii R&B. Te nagrody, zresztą podonie jak większość innych pokazują, że szufladkowanie sztuki nie ma obecnie sensu. Album "Good Thing" jest dla mnie bardziej popowy, ale w tej branży już tak jest, że jeśli ktoś raz zostanie zaliczony do konkretnego gatunku, to potem musi już w nim zostać.

A może tak jest lepiej? Bo gdyby nie te liczne kategorie, to prawdopodobnie wielu ciekawych, niszowych artystów przegrałoby z bardziej komercyjnymi wykonawcami? 

 

9/10

 

 

Zostaw komentarz