Skip to content
21 maj / admin

M-pact – „25 Years of Harmony” [RECENZJA]

Ten amerykański zespół wokalny istnieje już 26 lat. Dlaczego więc dopiero teraz na niego wpadłem? Nie mam pojęcia, bo to, co prezentują, to poziom godny zainteresowania. I właśnie z okazji jubileuszu zespół wydał dwa albumy podsumowujące swój dorobek: pod koniec ubiegłego roku „25 Years of Harmony, Vol. 1”, a niedawno część drugą. Większość piosenek poddano remasteringowi. Słuchając tego zbioru można się zdziwić, że o zespole wcześniej nie słyszeliśmy – jest rasowo i stylowo. Ale za chwilę słyszymy takie koszmarki, jakby zespół chciał nas uspokoić, że nic nie straciliśmy.

Największe wrażenie robią aranżacje i koncepcje opracowania utworów. To poziom godny najlepszych zespołów a cappella. Jednak przy tym zabrakło wyobraźni brzmieniowej, bo to, co dobrze brzmi na papierze, nie zawsze musi się sprawdzić na żywo, zwłaszcza w przypadku głosów. Tutaj najbardziej denerwują wybijające się na pierwszy plan głosy najwyższe, kombinacja falsetu z imitacją głosu damskiego, w efekcie jest manierycznie, czasami wręcz koszmarnie. I szkoda niektórych utworów, w których wysiłek aranżacyjny i brzmieniowy został zgwałcony przez fatalne solówki śpiewane „sopranem”, głównie dwóch świetnie opracowanych: „This Masquerade” i „Can’t Stop the Boogie”. A najciekawsze, że te wszystkie fatalne wykonania są jedynie na krążku nr 1. I jakby tego było mało, to pozwolono sobie na koszmarek, wydany na rynek koreański „If I Lost You” – tego nie da się słuchać!

Ale okazuje się, że przy dobrej aranżacji nawet ten manieryczny najwyższy głos nie przeszkadza. Weźmy np.: „Celestial Sojourn”, „Norheast Wind” i „Blue Rondo a la Turk” – utwory opracowane w konwencji chóru mieszanego robią wrażenie. Dla mnie to ozdoba tego materiału. Jeśli już jesteśmy przy ciekawych wykonaniach, to trzeba wspomnieć jeszcze o „Horngnabi” i „I Just Call To Say I Love You”. Ten przebój Steviego Wondera chyba po raz pierwszy został wykonany przez zespół wokalny, a nawet dwa, bo pomaga mu inna świetna kapela Duwende. Piosenkę sprytnie połączono z hitem Michaela Jacksona „Black and White”.

W tym męskim sekstecie skład zmieniał się często, razem było aż 21 osób. To niewątpliwy rekord, ale też pewnie przyczyna bardzo nierównego poziomu. Dopiero od 2016 r. zespół ma ten sam skład, może to więc znak, że problemy osobowe już się skończyły. Zresztą to, co panowie teraz prezentują pokazuje, że stabilny skład kapeli ma wpływ na poziom wykonawczy – jest naprawdę nieźle.

8/10

 

 

 

Zostaw komentarz