Skip to content
3 lis / Wojtek

„Maleńczuk gra Młynarskiego” [RECENZJA]

Materiał muzyczny skompletowano na początku roku i wtedy Małeńczuk planował skonsultować z autorem dobór repertuaru. Odejście Wojciecha Młynarskiego w marcu tego roku zmieniło plany wydawnicze – płyta ukazała się dopiero jesienią. Dziś, kiedy pierwsze emocje związane z utratą świetnego autora tekstów minęły, tego albumu możemy słuchać spokojnie i z dużą przyjemnością.

Klucz doboru piosenek wydaje się oczywisty – są tu utwory znane z interpretacji samego autora. Swoiste 100% Młynarskiego w Młynarskim. To na pewno duża odpowiedzialność. I Maleńczuk dał radę. Jego wykonania są kilkuwarstwowe. Przede wszystkim należy docenić staranność, z jaką artysta podszedł do tego trudnego materiału. Te oczywiste, dobrze znane utwory, tutaj dostały nowe życie. Piosenki śpiewane przez samego Młynarskiego głównie opierają się na wartościach tekstowych, muzyka jest w nich jedynie dodatkiem, często bardzo atrakcyjnym. Maleńczuk zadbał o większą spójność muzyki z tekstem. Wszystkie aranżacje są bardzo dobrze przemyślane i świetnie wykonane. Przy tym jednak słowo ciągle jest tutaj bardzo ważne – Maleńczuk nie kombinuje, po prostu przekazuje teksty, trochę utrzymując się w klimatach pierwowzoru, często jednak dodając swój charakterystyczny sposób śpiewania. Na mnie największe wrażenie zrobiły: „Jeszcze w zielone gramy” i „Żniwna dziewczyna” ze wspaniałą partią Elżbiety Towarnickiej.

Na płycie przeważają piosenki z podtekstem politycznym i mimo, że odnoszą się do czasów minionych, to często są także dziś aktualne. Odniosłem jednak wrażenie, że Maleńczuk nie stara się naginać tekstów do teraźniejszości, a jeśli mamy jakieś skojarzenia, to jest to wynik nieśmiertelności tekstów i po części zapewne naszej wyobraźni. I to kolejny dowód klasy obu artystów. Nawet jestem trochę zdziwniony, że Maleńczuk – skandalista i artysta kontrowersyjny – z takim pietyzmem i dużą dojrzałością podszedł do tej materii. Tą płytą artysta ostatecznie przekonał mnie, że jest istotną częścią naszej sceny muzycznej.

Ten album wpisuje się w nurt płyt monograficznych mistrzów słowa. Po znakomitych albumach z tekstami Jeremiego Przybory (Grzegorz Turnau, Justyna Steczkowska i Maciej Maleńczuk) i Agnieszki Osieckiej (Katarzyna Nosowska, „Raz, Dwa, Trzy”, Anna Serafińska, NowOsiecka) przyszedł czas na kolejnego mistrza. Mam nadzieję, że Maciej Maleńczuk rozpoczął ciekawą historię dającą nowe życie tym literackim perełkom.

7/10

Zostaw komentarz