Małpa – „Święte słowa”. Co się komuś wydawało? [RECENZJA]
Najgorzej, kiedy komuś coś się wydaje. Tak jak temu artyście. Album „Święte słowa” krąży wokół przypominania przez artystę o jego doświadczeniu i długiej obecności na scenie. Tymczasem większość utworów brzmi jak pierwsze próby początkującego rapera: kwadratowe, naiwne rymy i mnóstwo transakcentacji, jakby wykonawca nie posiadał podstawowej wiedzy na temat naszego języka. A kiedy w jednym z utworów słyszymy „włanczam”, to ręce już kompletnie opadają.
www.youtube.com/watch?v=bxM61YLCGYo&list=RDbxM61YLCGYo&start_radio=1
Ten album jest godny wysłuchania jedynie fragmentami, głównie dzięki niezłej muzyce. Steve Nash, polski bardzo zdolny muzyk łączy stylistyki, odważnie wkracza na ścieżki nieczęsto słyszalne w polskim rapie. Takie utwory, jak: „Za dużo słów” i „ Oto ciało moje” to ważne momenty albumu, ale szkoda, że Małpa nie potrafił docenić tego co dostał. Właściwie jedyny utwór, w którym coś się zgadza to „Ketchup”.
www.youtube.com/watch?v=Ecc-Gqjfsf4&list=RDEcc-Gqjfsf4&start_radio=1
Kilka lat temu komplementowałem album „Blur”. Wtedy miałem wrażenie, że Małpa wyróżnia się na te większości polskich raperów dojrzałością i klasą. Teraz, kiedy słucham krążka „Święte słowa” obawiam się, że albo dałem się nabrać, albo artysta tak mocno się zmienił. A może wtedy mi się wydawało?
5/10







