Manhattan Transfer – „Fifty” [RECENZJA]
O tym zespole można napisać rozprawę naukową. I pewnie takie istnieją, bo Manhattan Transfer to dziś legenda, zresztą przyjęta już w 1988 r. do Hall of Fame, elitarnego grona artystów mających wpływ na historię muzyki popularnej. Być może płyta na 50-lecie istnienia to żadna rewelacja, bo to zbiór wybranych piosenek z przebogatego dorobku. Ale tylko pozornie, bo tu wszystko jest nieprzypadkowe i na najwyższym poziomie. Można było pomyśleć, że zespół zrobił sobie na ten piękny jubileusz prezent, ale to jeszcze większy prezent dla słuchaczy.
Po pierwsze tylko 10 piosenek z 6 albumów. I można się zastanawiać nad wyborem, bo zdecydowano się na piosenki z różnych okresów życia zespołu, w dodatku niekoniecznie te najbardziej znane. Aż 3 piosenki pochodzą z „The Junction”, albumu szczególnego, nagranego w 2018 r., po śmierci założyciela kapeli Tima Hausera. Członkowie zespołu szybko znaleźli „zastępstwo” – Tirst Curless to doświadczony wokalista, współzałożyciel zespołu m-Pact. W tym nowym składzie nagrali piękny i dojrzały album, jakby chcieli pokazać swojemu byłemu liderowi, że pięknie kontynuują jego dzieło. Są też dwie piosenka nowe: przebój zespołu The Beach Boys „God Only Knows” i „The Man I Love” Gershwina. A te stare, dobrze znane, wykonane są w nowych aranżacjach. Wrażenie robi „Aqua” w nowej aranżacji wokalnej i pięknym opracowaniu instrumentalnym. Oczywiście nie brakuje największego hitu zespołu „Chanson D’Amour”, ale tu też czeka nas niespodzianka – środkowy fragment instrumentalny, który jest z nami od zawsze, teraz po raz pierwszy jest zaśpiewany ze specjalnie dopisanym tekstem.
Aha, wspomniałem już opracowania instrumentalne. Powierzono je tuzom, wielokrotnym zdobywcom Grammy za aranżacje właśnie. Możemy tu więc upajać się tym, co zrobili Vince Mendoza i Jorge Callandreli. A wykonanie powierzono niemieckiej orkiestrze symfonicznej WDR Funkhausorchester.
Sięgając po tę płytę można było się obawiać, że zespół, który istnieje 50 lat może jedynie odcinać kupony. Że album nagrano na siłę, z braku nowego repertuaru. Ale nie, zdecydowanie nie. The Manhattan Transfer pokazuje, że kipi energią i pomysłami, a ich kultura muzyczna to dziedzictwo, które trzeba pielęgnować!
10/10