Skip to content
17 wrz / admin

Maria Peszek – „Ave Maria”, radikal bezczel. [RECENZJA]

“Jestem dziewczyną lat 47 / myślałam, że wiem więcej /a jednak nie wiem”.

Tak osobistej Marii Peszek jeszcze nie słyszeliśmy. Bo owszem, artystka znana była ze swojej bezkompromisowości, ale tym razem, na piątym już krążku, skumulowały się jej wszystkie żale. Do polityków, do prześladowań mniejszości, nieszanowania kobiet, do ukrywania przestępstw pedofilii w kościele. Jest grubo. I już na początku słyszymy ważną deklarację:

“Ave Maria / nie umarłam / Ave Maria / radikal bezczel”.

A za chwilę: „jestem wnuczką czarownicy której nie udało ci się spalić”

Bo gdyby w pewnym, wiadomo jakim kręgu udało się przywrócić instytucję palenia na stosie, to Maria Peszek byłaby dobrą kandydatką. A na pewno na indeks dzieł zakazanych, bo już chyba nikt nie ma wątpliwości, że teraz ta artystka w mediach państwowych się nie pojawi.

Można się jedynie zastanowić, czy ta ilość wulgaryzmów jest tutaj potrzebna. Bo owszem, początkowo, np w “J*ebię To Wszystko” słyszy się kontekst i nawiązanie do słynnych pięciu gwiazdek. Jednak momentami jest nieco za dużo, co oczywiście jest kwestią indywidualną. Za to muzyka tym razem zachwyca, bo to co zrobił Kamil Pater, autor wszystkich dźwięków, ale też producent, to uchwycenie intencji Marii Peszek w punkt. Jest nowocześnie i zawadiacko.

“Radzono mi żebym może zrobiła coś z twarzą / Radzono mi żebym poszła z głową do lekarza”.

Trudno oddzielić utwory osobiste, bo każdy z nich jest głośną demonstracją przekonań artystki. Jednak na tle kontestujących, bardzo krytycznych i głośnych są te nieco bardziej osobiste i liryczne, jak” “Viva La Vulva”, “Lovesong” i “Pusto”. I pewnie nieprzypadkowo te utwory następują po sobie.

Ważnym momentem, wydawałoby się, że zakończeniem jest „Nic o Polsce”: „Nic nie będzie już o Polsce / Polski we mnie nie ma / Polska była i umarła / Polska się skończyła”. Gdyby się nie znało tej artystki, można nawet uwierzyć, że to pożegnanie ze śpiewaniem o tym, o czym było od początku. Ale jestem przekonany, że to nie jest ostatnie słowo artystki. Bo nawet na tym krążku, kiedy wydaje nam się, że to już koniec, nagle wjeżdża „Barbarka”, inspirowana historią molestowanej przez księdza Jankowskiego Barbary Borowieckiej. I tu już nie ma zmiłuj, jest grubo i bezkompromisowo („Karol wiedział, nie powiedział, a to było tak). Udział Oskara 83 z formacji PRO8L3M to bodaj największe zaskoczenie całego albumu. Jest dramatycznie, prawdziwie i boli.

8/10

Zostaw komentarz